niedziela, 25 grudnia 2022

Chlebki Ramzesa II

Z Archeologii Żywej 3/2021. Wtręty o syropie moje.

- mąki szklanka z górką
- białego wina szklanki pół
- miodu łyżka
- octu winnego łyżka
- suchych drożdży łyżeczka
- syropu daktylowego łyżek 5 (względnie miodu)
- wody litry 2

[jeśli syrop:
- wody szklanka
- daktyli 10]

Zmieszać mąkę, wino, miód, ocet i drożdże do sprężystości. Odstawić w ciepło na godzinę.

Syrop da się zrobić samemu: gotować daktyle na dużym ogniu do wrzenia, potem na mniejszym 10 minut, odstawić do ostygnięcia, przemielić.

Wodę i syrop (lub miód) zagotować.

Podrośnięte ciasto podzielić na trzy (z takiej ilości ciasta z więcej kawałków to by wyszły minibułeczki), każdy kawałek urolować do grubości mniej więcej palca. Pozwijać w ślimaki i wrzucić w gotującą się wodę, regularnie mieszać, wyłowić po 2 minutach. Jeszcze wilgotne piec w 230 celsjuszach przez kwadrans.

Syropu jak wyjdzie za dużo, to można posmarować bułki przed włożeniem do piekarnika.

niedziela, 18 grudnia 2022

Babadook (2014)

Film za mną chodził gdzieś od premiery, bo zaciekawił mnie plakat. Ale rodzice by mnie nie puścili.

Po latach odhaczony dzięki programowi Centrum Kultury Filmowej imienia Andrzeja Wajdy, gdzie przed seansem zaserwowali pogadankę o "nowej fali horroru" z babką z Final Girls.

Powiedziałabym, że film jest nieoczywisty, ale to pewnie pada w każdej recce o nim, dlatego określę go jako fascynujący. Nie zaspoileruję stwierdzeniem, że to nie jest o zabijaniu, i bardzo mi ten element odpowiada, bo jak to mawiają sprzedawcy, "martwy nic nie kupi". Czy jakoś tak. Znaczy, jeśli chcesz kogoś straszyć, łatwiej ci to wyjdzie z żywymi.

Babka z Final Girls zauważyła, że to jeden z nielicznych filmów o "brzydkiej stronie rodzicielstwa" - znaczy skupia się na trudach odchowania dziecka, w tym przypadku w pojedynkę. Główna bohaterka jest tak przez to zdominowana, że wszyscy inni widzą w niej tylko matkę, nie człowieka - widziałam w jej oczach umierające cząstki za każdym "syn/Samuel jest najważniejszy" padającym z ust jej współpracowników i sąsiadki, nikt jej nie pytał o jej życie, w zasadzie ona go nie miała, wszystkie jej dorosłe kontakty to pracownicy edukacyjni, społeczni i inni rodzice. W pewnym momencie to wszystko po prostu się przelało.

Ale to nie był główny czynnik - jak w przypadku wymierania kredowo-paleogenicznego, zbyt wiele wydarzyło się w nieodpowiednich warunkach. Do stresu doszła nieuleczona żałoba, czy raczej stres doszedł do niej. Protagonistka nigdy nie uzyskała pomocy w przepracowaniu śmierci jej męża, do tego stopnia, że przez siedem lat unikała urządzania synowi urodzin we właściwym terminie, ba, nawet jej siostra wszystko pogarszała swoimi tekstami. Dlatego monster był jak personifikacja całej tej złości i żalu.

Dla mnie wszystko nietypowe, co wydarzyło się w domu, wokół protagonistki i małego, to efekt umysłu - mały swoją bujną wyobraźnią "zaraził" balansującą na krawędzi matkę stworem, który zaczął ich terroryzować, od bezsenności począwszy, na wyrzuceniu z siebie wszystkiego kończąc.

Z innej beczki, imię stwora to anagram od "a bad book" (zła książka). Plus za efekty praktyczne.


The Babadook
reżyseria: Jennifer Kent
występują: Essie Davis, Noah Wiseman, Hayley McElhinney, Tim Purcell, pies Hachi
____________________________
ilustracja: learningfromhollywood.pl

poniedziałek, 28 listopada 2022

Nie! (2022)

Nie mam pojęcia, o czym to jest.

Ale nie odbierało mi to frajdy z oglądania. Lubię abstrakcyjne filmy. Tchnął nowością i czynnikiem "o tym bym nie pomyślał/a".

Brak ekspozycji, częsta cisza i posiekanie na rozdziały to IMO jego największe atuty, poza tym lubię konie. Przesłanie, jak sądzę, wyłapałam - dzikiego nie poskromisz, tak? - napięcie trzymało, tę scenę w stajni musiałam oglądać przez palce. Plus za numer z domem.

Stwór to chyba najoryginalniejszy monster dekady (mamy jeszcze siedem lat na rankingi), cudnie się obserwowało jego interakcje.

Aha, poprzednich filmów Peele'a nie widziałam. Podobno są intrygujące. Ktoś coś?

Gdybyście się martwili, czy tytuł ma jakieś wytłumaczenie - ma. Oficjalnie to pozdrowienie dla tych wszystkich widzów, którzy na stwierdzenie "to straszny film" odpowiadają z pełnym przekonaniem "nie", a potem są zaskoczeni. Choć po mojemu to po prostu jedyna słuszna reakcja na serwowaną sytuację [patrz: 81 minuta].


Nope
reżyseria: Jordan Peele
występują: Daniel Kaluuya, KeKe Palmer, Steven Yeun, Brandon Perea, Michael Wincott
__________
ilustracja: iMDB.com

wtorek, 15 listopada 2022

O jedną tajemnicę mniej

Miałam nie wracać do powtórzeń artykułów, ale bujam się z tematem od roku, to jadziem.

Wiadomo już, jak wyglądała "Tajemnicza Dama" za życia... relatywnie. Zastosowali tu technikę "weź statystyczne rysy populacji i dodaj cechy charakterystyczne", bo skanery nie są tak dokładne, żeby odtworzyć czaszkę co do joty. Ale do póki technika nie pójdzie do przodu, przynajmniej nie patrzymy na anonimowe szczątki.

Cliff Curtis i Sims Dwie wersje, bo dane mało precyzyjne

Są też jakieś wątpliwości co do ciężarności, więc możliwe, że wrócę jak Jason Voorhees.

czwartek, 3 listopada 2022

"Inwazja Jaszczurów", Karel Čapek

Offtop: na początku XVIII wieku szwajcarski medyk uznał dziwne szczątki za ludzkie dziecko z czasów Potopu, bo geologia i paleontologia miały stać w miejscu jeszcze przez kilkadziesiąt lat. Dopiero stulecie później Cuvier, przy wsparciu Napoleona, naprostował, że to mierząca ponad metr salamandra (albo "odmieniec gigantycznych wymiarów i nieznanego gatunku"); do tego czasu uznawano to jeszcze za suma i jaszczurkę. Aby uczcić tę pomyłkę, już kto inny przemianował płaza z Homo diluvii testis (człowiek świadek potopu) na Andrias scheuchzeri (na obraz człowieka Scheuchzera) - kolejny dowód na to, że papierologia nudzi też jajogłowych.

źr: commons.wikimedia.org

Do brzegu - pierwszą rzeczą, jaka zwróciła moją uwagę, było popisywanie się angielskim jak przeciętny smark z onetowych blogasków japońskim. Czyli wciskanie go wszędzie, co dla kogoś znającego angielski brzmi idiotycznie, i mógł się ten marynarzyna czeskiego odzapomnieć, że wyuczonym miota, a zabieg może i był dobrymi chęciami, ale efekt żenada (zwłaszcza dialog między dwoma Czechami, z których jeden to ten marynarzyna, a drugi od początku gadał po swojemu i nagle bez powodu mu się przestawiło, to nienaturalne, ale to ma z dziewięćdziesiąt lat, może tak wtedy szprechano, ja nie wiem, modne było?)*.

Ale to tylko część pierwsza, z trzech. Dalej już szło normalnie.

Kończąc narzekanie - gatunek to dystopia, która apdejtowała na rzeczywistość. Tylko z inteligentnymi salamandrami (ciekawostka: poprawne tłumaczenie tytułu to "Wojna z Traszkami", dobija mnie to mylenie z rodziną Lacertae). No bo to, co wiek temu uchodziło za możliwe li i jedynie z udziałem szybkoreplikującego, łatwego do tresury gatunku, dziś robimy... prawie sami (choć bardzo możliwe, że zanim ludzie dojdą do tego stopnia, wszyscy się podusimy i usmażymy z braku tlenu i nadmiaru gazów cieplarnianych - jeszcze trzydzieści lat, lekko licząc). To, co się nie zmieniło, nie zmienia, i nie zmieni nigdy (nawet po resecie cywilizacji) to standardowa ludzka beztroska.

Wszystko (w fabule) się zaczęło od faceta - tego szpanującego angielskim - i drugiego faceta, który po latach wciąż ma wyrzuty sumienia przez wpuszczenie do szefa tego pierwszego. Albo od grupki nowobogackich gówniarzy pragnących sławy (pamiętajcie - kamery są złe). A najpewniej od obu zdarzeń, które skończyły się na introdukcji dorównującego mentalnie sapiensom gatunku, daniu mu dostępu do niebezpiecznych narzędzi i edukacji.

A co na to świat? Myślę, że dowolna rzecz, która przyjdzie do głowy, będzie się zgadzała. Korporacje standardowo bezduszne, opinia standardowo bezmyślna, ludzkość standardowo oba naraz. Przykład: Płaz się broni przed stadkiem obszczymurków (francuskich, dodam). Co robi kraj (zważywszy, że to ich "własny" Płaz)? Możecie zgadywać, proszę o odpowiedź. 

Mały trigger: jeśli ktoś nie lubi określenia M*rzyn, to parę razy tam pada. Mały szok można też przeżyć przy tym fragmencie, od razu spoileruję:

"Podobnie [trwanie paręset lat - przyp. blogerki] było z Upadkiem Cesarstwa Rzymskiego, z kolonizacją lądów, z tępieniem Indian i innymi. Wszystko to dziś dałoby się przeprowadzić w znacznie szybszym tempie, gdyby sprawy te zlecić bogatym trustom przemysłowym."
 - strona 159

WHAT THE FUCK!?

Historia bardzo trafna, i bardzo bolesna, jak już dotrze ta świadomość, że przecież te czasy są TU i TERAZ. Uprzedzenia, brak przewidywania konsekwencji, konsumpcjonizm, kapitalizm, terytorializm, duma, bezrefleksyjność - wszystkie grzechy ludzkości w otoczce fantastyki naukowej. Bo zamiast Płazów można wstawić dowolny organizm o rozwiniętej korze mózgowej niebędący europeidalnym sapiensem, i efekt ten sam.

[W skrócie: pomysły podjęte po pijaku kończą się na masowym wysadzaniu kontynentów.]


* Jeśli myślicie, że to było długie zdanie, to nie widzieliście moich prac z polskiego.

poniedziałek, 31 października 2022

Prometeusz w górach szaleństwa

Dziwiło mnie kiedyś, że jak na taką estymę, Lovecrafta jakoś dziwnie rzadko ekranizują. A potem go poczytałam i wszystko stało się jasne - ciutnie Lem, w sensie większego zainteresowania tłem i przekazem, zamiast akcją. Co zauważył Del Toro, przez co jego scenariusz do W górach szaleństwa  napuchł scenami, których w materiale źródłowym nie było (jedyną sytuacją wymagającą większego wysiłku od postaci było polezienie za białymi pingwinami i z powrotem), co jednak nie uratowało projektu przed zawieszeniem do Świętego Dygdy - pierwszym powodem był brak happy endu i romansu (oraz niechęć Del Toro do wciśnięcia na protagonistę Toma Kruza - nie dziwota, gościa trudno sobie wyobrazić jako naukowca, ja bym tu lepiej widziała Jamesa McAvoya). Drugim powodem...

Prometeusz nie jest tu z przypadku - poza oczywistym kopiuj-wklej z AvP i pewnymi niepokojącymi zbieżnościami z Astronautami (to nie pierwszyzna, vide - Alien i Niezwyciężony) trudno w nim przegapić pewne, hm, ADAPTACJE z Gór wzięte. Co technicznie jest raczej dopuszczalne, biorąc pod uwagę ograniczoność motywów i połączeń, ale Lovecraft zrobił to lepiej.

1. Natura nie lubi bystrych. Dziwną popularnością w horrorach s-f cieszy się wykopanie grupki gości z doktoratami i wyżej na totalne i nieprzyjazne zadupie - w filmie na planetoidę na drugim końcu kosmosu, w opowiadaniu na lodówkę Ziemi - bo ciekawości się nudzi i musi zabić kilka kotów. Jeszcze raz - H.P. zrobił to lepiej, goście z Nowej Anglii ogarniają BHP bardziej od korposzczurów sto pięćdziesiąt lat później.

2. Pokaż kotku, co masz w środku. Nic tak nie obrazuje ducha nauki jak szoarma z prastarego kosmicznego truposza. W Przedwiecznego przynajmniej nie wpuszczali prądu, żeby zobaczyć, jak śmiesznie kiwa mackami.

3. Gdy wieje dziki wiatr. Czy to największy płaskowyż Ziemi, czy lewitująca skała na drugim końcu kosmosu - wszędzie te urywające łeb wichry.

4. Plan zagospodarowania powierzchni pionowych. Wielkie rasy z cywilizacjami uwielbiają bazgrać po ścianach - ludzie to chyba odziedziczyli. Szkoda, że nie zgłębiono tego aspektu u Inżynierów, bo tak to wygląda, jakby ograniczyli się do jednego małego reliefu, i wypadają blado na tle całego skronikowanego miasta Przedwiecznych.

5. To żyje! To żyje! Przedwieczni okazują się ogarniać hibernację, acz nieco siermiężną w porównaniu do Albinosów z Kosmosu*. Niespodzianka, madafakas!

6. Wywalmy na plażę kanapkę, co się może stać? Okazaliśmy się dziełem przypadku z genetycznej zupy (nie, żeby mnie to zaskoczyło). Nie pójdę o zakład, że Inżynierowie to planowali, nic w filmie tego nie sugerowało (o ileż interpretacja byłaby prostsza, gdyby trzymali się scenariusza Spaihtsa).

7. I na koniec został... a nie, jednak nie żyje. Pobudka ze świadomością, że epoki temu wybiło wam ziomów, a wy jesteście ostatnią okazją, by ujrzeć, to słaba wizja. Zwłaszcza, jak okazja szybko się kończy, bo żmija na piersi wychowana robi comeback.

Jeszcze z tym wrócę.


* Czemu to brzmi jak Who Goes There??

niedziela, 23 października 2022

Cieciorka z curry po hindusku

Kolejny przepis z Archeologii Żywej - numer 1 / 2022.

- cieciorki 1 szklanka
- soli szczypta (opcja gotowania)
- masła klarowanego czubata łyżka
- ziaren gorczycy łyżeczka
- wiórów kokosowych czubata łyżka
- curry płaska łyżka
- chili sztuk 1 (wersja pierwotna zakładała pieprz)
- skórki z limonki wedle uznania, ale mało (wersja pierwotna zakładała liście curry)

Jeśli cieciorka surowa, namoczyć 12 godzin przed gotowaniem, potem gotować ze szczyptą soli do zmięknięcia. Jeśli gotowa w zalewie ze sklepu, to pół doby uratowane.

Rozpuścić na patelni masło, podsmażać gorczycę - duży ogień przez minutę. Dodać odcedzoną cieciorkę, kokos, curry, posiekaną papryczkę z nasionami i skórę limonki. Mieszać do dobrego połączenia.

sobota, 22 października 2022

Zwiad w MAiP

A więc (zdania nie zaczyna się od "więc") mają noże kris, noże kris, i jeszcze trochę noży kris. Oraz, dla odmiany, noże kris.

A tak na serio - to głównie ubrania, biżuteria i trochę przedmiotów codziennych, i tym dwóm pierwszym robiłam zdjęcia. Bo afgańska biżuteria jest ładna.

Z powodów powiedzmy-że-zawodowych (jak mi się uda w końcu te doszufladki wydać) najbardziej mnie interesowała Azja Centralna, tu w wersji mongolsko-stańskiej.

Afgańska suknia i kubrak, haftowane

Nuristańska suknia (+ obręcz naszyjna), bogato wyszywane drobiazgiem.
Ciekawe, jak to czyszczą

Afgańskie haftowanki

Afgańskie ozdoby na czoło tikej

Chyba lubili wiedzieć, czy ktoś jest poza polem widzenia...

Łuk retrorefleksyjny

Mongolski grzebień-kryza a la Królowa Alienów

Mongolski ubiór samczy, w komplecie nóż i tabakierka

Południowy Wschód już mniej, zresztą nie mieli aż tyle biżuterii. Za to... noże kris.

Miecz z ryja słordfisza (niżej jakieś tasaki)

Detal sumatrzańskiej tapis

I na koniec - latające noże kris

czwartek, 6 października 2022

W Geologicznym mają pterozaury

Przykłady europejskie - tylko nic lokalnego - ale bez hacegopteryksa, bydlę osiągało rozpiętość cessny, nie wcisnęliby go.

Ustawili je, jakby się ścigały, ale po mojemu to urządzają nalot na Dyzia - austriadactylus szykuje się do drugiego ciosu. Z tej perspektywy kolejność wychodzi na 1, 5, 2, 4 i 3.

Germanodaktyl, ale nazywam go Kanarek Tweety, był wielkości kaczki i wygrzebali go tam, gdzie archeopteryksa i pterodaktyla, znaczy w niemieckim Solnhofen.

Austriadaktyl z Tyrolu był tylko odrobinę większy.

Dimorfodona możecie kojarzyć z ustrzelenia przez Dorę Małą Kierowniczkę w Jurassic World, ale generalnie jest znany jako pierwszy niedojczlandzki pterozaur. W dodatku odkryła go Mary Anning, opisał koleś od megalozaura, a nazwał typ, który uznał iguanodona za wielką jaszczurę ("dwukształtoząb", ha!). Wielkość... gęsi?

Niemcy mają tu fory, dorygnat też ich, bawarski. Z greki "włócznioszczęki", nieco mniejszy od cherlawego łabędzia.

Bakonydraco to w sumie taki hacegopteryks wersja light, ta sama rodzina, a Węgry są tuż przy Rumunii. A jak mówię light, to dosłownie, był gabarytów albatrosa.

wtorek, 27 września 2022

Wiejski maestro

 Miało być o Ötzim, ale przez Biskupin mi się nie chciało (jest szansa, że będzie za rok), w zamian anegdota o tym, jak koleżanki zamawiały na wykopaliskach pizzę.

W ogóle - zadupie na mniej niż dwa tauzeny, a mieli pizzerię, jaki luksus.

niedziela, 21 sierpnia 2022

Prey (2022)

Mają też wersję w komanczerskim

Na ten rok miałam dwa wyczekiwane filmy - JW3 trochę zgrzytnął, ale na Prey (odmawiam używania polskiej nazwy, głupio brzmi) pokładałam nadzieję.

I ich nie straciłam.

Udało mu się naprawić to, co spieprzył The Predator (przy tym musiało pracować sporo dalekowschodnich Azjatów, tylko to tłumaczy brak 4 w tytule. U nich to pechowa liczba), Trechtenberg jednak umie w reżyserkę. A miałam wątpliwości, bo na materiał porównawczy składał się tylko jeden film. Dobry, ale jeden. Przyjemność trochę mi tylko psuł mały ekran - co to w ogóle za pomysł, puszczać taki kaliber od razu do domów? Tak się robi z niskobudżetówkami na SyFy.

Miałam trochę wątpliwości co to hiroiny, ale na szczęście po prostu nieporadnie ją reklamowano - na seansie daje radę. Początkowo to udowadnianie współplemieńcom pomyłki trochę mi typowo samczym parciem na szkło zaciągało, ale przypomniało mi się, jak sama miałam te circa piętnaście lat, i dziewczyna faktycznie miała prawo dostać kociokwiku, skoro nawet własna matka ją uwalała. Motyw walki mózgiem a nie mięśniami się wybronił, Naru faktycznie skorzystała ze wszystkiego, czego doświadczyła. O ile w P4 motyw walki drobnej kobiety z monstrum gabarytów grizzly wyglądał żenująco, tu scenariusz zezwolił młodej na bardziej realistyczne wykorzystywanie siły przeciwnika przeciw niemu samemu. Nie uważam tego za przesadyzm, w końcu już wielkie chłopy Szwarceneger i Glover pokazali, że przy ponaddwumetrowym typie szarża nie działa, i lepiej iść za radą sztuki wojennej z wykorzystaniem otoczenia.

Dlatego dobrze, że tego przeciwnika też zrobili smarkaczem. Bo po tym, co pokazał, twórcy musieliby się wykazać brakiem wyciągania wniosków, gdyby miał być dorosły: typ wyraźnie jechał na prowizorce, robił postępy, ale samce Predatorów chyba nie wykazują się przesadną umiejętnością obserwacji, bo dostawał co chwila srogie manto - co zabawne, większe od grupki młodzików uzbrojonych w łuki i dzidy, niż od traperów z bronią palną (w ogóle rozgarnięci inaczej Francuzi to chyba jedyny element wspólny z Revenant). Mnie się akurat projekt podobał, klony Jungle Huntera to akurat komiksy zasiedlają, kreatywność tak bardzo. Trochę mi tylko zajęła lokalizacja oczu, bo nic w masce tego nie podpowiadało, ale pochwalam wprowadzenie nowej odmiany - spełnił rolę zaskakiwacza, ta twarz naprawdę wprawia w osłupienie. Nie jest jakoś przesadnie brzydka, ale... inna. Ucieszyło mnie, że odpowiadało za to Amalgamated Dynamics, Inc. (podobno się zamykają, ktoś coś? Znalazłam tylko wpis na fejsie Monster Legacy, na ich własnym null).

Jak już na coś narzekano, to na CGI, choć moim zdaniem było całkiem przyzwoite. Muzyka super, niby podobna do bitu Silvestriego, ale nowa. Mam tylko "ale" wobec jednej kliszy pod koniec.


reżyseria: Dan Trechtenberg
występują: Amber Midthunder, Coco, Dakota Beavers, Dane DiLiegro, Michelle Thrush
____________
ilustracja: IMDb

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Ukryty Wymiar - 25 lat

Obrazek też za pięć lat. Jak mi się zechce.

  • Na ujęcie stacji kosmicznej na tle Ziemi poszła jedna trzecia budżetu.
  • Gateway – to ustrojstwo ważne dla fabuły – miało być gładką czarną kulą, dziesięciometrową, wiszącą między obrotowymi ramionami, z czarną dziurą wewnątrz. Ostatecznie postanowili nawiązać do Hellraisera.
  • Główną inspiracją dla „wymiaru zła” były obrazy Hironima Boscha i Pietera Bruegela. Kierownictwo studia zobaczyło nagrane ujęcia dopiero przy próbnym montażu. Niektórzy mdleli na ich widok. Paul W.S. Anderson uznał, że „myśleli, że to będzie jak Star Trek, tylko z większą ilością przemocy, czy coś. Tego się nie spodziewali”.
  • Skafandry kosmiczne ważyły po 30 kilo, noszenie ich przez dłuższy czas groziło urazami kręgosłupa, a usiąść nie było jak, bo przez plecak wywinęłoby się orła, i trzeba było skonstruować „huśtawki”, żeby aktorzy mieli się na czym oprzeć. Laurence Fishburne nazwał swój skafander Doris, i przy okazji przybycia na plan scenarzysty krzyknął na niego „Ty! Ty, Eisner! Ty mi to zrobiłeś!”.
  • Nazwa statku symbolizuje podróż poza znane granice świata.
  • Jak się przyjrzeć antenie Horyzontu Zdarzeń podczas przybycia Lewis&Clark, widać tam X-Winga.
  • Tłumaczenie przez Weira podróży międzygwiezdnych powtórzył siedemnaście lat później w Facecie zza półki z książkami Intersellar Romily, wraz z kartką i długopisem.
  • Pierwszy scenariusz zakładał inwazję kosmitów na Horyzont, ale Anderson wolał „Nawiedzony Dom w kosmosie” i coś ponadnaturalnego.
  • Dźwięk żaluzji na początku filmu zapożyczono z wydanego cztery lata wcześniej Dooma, z otwarcia drzwi przez gracza.
  • Horyzont Zdarzeń zaprojektowano na wzór Notre Dame, z korytarzem jako nawą, motywami krzyży gdzie się da, i silnikami w kształcie wież.
  • Zegarek fruwający po korytarzu to Omega Speedmaster, model noszony przez Neila Armstronga i Buzza Aldrina na księżycu.
  • Miał się nazywać „The Stars My Destiny” [chyba kiedyś widziałam książkę o podobnym tytule. Facet na okładce był wyjątkowo szpetnej urody].
  • Weir nie nosi na uniformie flagi Australii, tylko aborygeńską, bo według Sama Neilla tak to będzie wyglądało w 2047.
  • Weira nazwano po holenderskim fizyku, okultyście i demonologu - Johannie Weyerze.
  • Joely Richardson twierdziła, że nikt z ekipy tak naprawdę nie rozumiał natury innego wymiaru. Do tego trudy produkcji i ilość wypadków sprawiły, że niektórzy zaczęli uważać film za przeklęty.
  • Książka fruwająca w początkowej sekwencji to żart od reżysera – jego autobiografia, „Paul Anderson: A life”.
  • Korytarz, nazywany pieszczotliwie „młynkiem do mięsa”, składa się z dziewięciu pierścieni symbolizujących kręgi piekielne według Dantego, z napędem grawitacyjnym jako centrum. Ironicznie, sceny w nim były drogą przez mękę – kamerę trzeba było ustawić na statywie, bo operatorzy tracili równowagę, nie mówiąc już o biegu Fishbourne’a [Byłam w czymś podobnym na Farmie Iluzji. Rzucało od barierki do barierki].
  • Jason Isaacs ułożył historię dla swojej postaci, opierając ją na swoim bracie-lekarzu – w dzieciństwie przeszedł skomplikowaną operację, to stąd te blizny. Poza tym chciał zatrzymać kukłę swojego „trupa”, ale dział efektów specjalnych uparł się, że będzie im potrzebna (nie była).
  • Postać Richardson miała być facetem, ale przesłuchania prowadzono dla obu płci. Richardson przeszła ze względu na bycie Brytyjką, i że reżyser uznał, że śmiesznie było by ją oblać galonami krwi.
  • Korytarz ma kształt oka, bo statek zawsze obserwuje ofiary.

piątek, 12 sierpnia 2022

Naczelne i muzyczny żwirek

Z cyklu "komputery robią się coraz głupsze":

1. JA: wpisuję "monkeys".

WORD NA MOIM TABLECIE: sugeruje "kobiety".


2. Niby wiem, jak zadziałał algorytm, ale i tak...

środa, 27 lipca 2022

Gwiezdne Wrota (serial) - 25 lat

Obrazek mi nie wychodzi, będzie za pięć lat, co najwyżej.

  • Christopher Judge (Teal'c) i Amanda Tapping (Samantha Carter) to najczęściej pojawiający się  członkowie obsady, z odpowiednio 212 i 207 odcinkami na 213.
  • Astronomowie, którzy nazwali asteroidę 99942 Apophis, byli fanami serialu.
  • Ze względów budżetowych zrezygnowano z efektu szronu na przechodzących przez Wrota obiektach, a z praktycznych z utraty równowagi po przejściu. Oba wyjaśniono ulepszonym wybieraniem wrót.
  • Pamiętacie komunikator-golarkę z Mrocznego Widma? Pilot do urządzenia od pamięci Tok’ra to trymer do nosa w stanie fabrycznym. Nailed it.
  • I jeszcze urządzenie skanujące Carter to równie niepodrasowany pilot uniwersalny Philipsa.
  • Zmiany względem filmu: Sha’uri przemianowano na Sha’re; do O’Neil dodano „l”, co postać przypomina z uporem godnym sprawy; Abydos przeniosła się z fikcyjnej galaktyki Kaliam do Drogi Mlecznej; znaki na każdych istniejących Wrotach zunifikowano; i sam efekt tunelu czasoprzestrzennego.
  • Z jakiegoś niejasnego powodu O’Neill nie nosi Purpurowego Serca za obrażenia, a powinien.
  • Alexis Cruz (Skaara) i Erick Avari (Kasuf) jako jedyni powtórzyli role w filmie i serialu.
  • Świat Tollan to Uniwersytet Simona Frasera.
  • Pies Oscar to faktyczny pupil Andersona, tylko że w rzeczywistości nazywała się Zoe.
  • Miało się skończyć na siedmiu sezonach i filmie, ale oceny fanów kazały dorobić następne sezony, a film podzielono na odcinki Lost City: Part 1 i Lost City: Part 2.
  • Dean Devlin i Roland Emmerich odmówili kredytowania w napisach końcowych.
  • Personalia sierżanta Waltera Harrimana powstały dość przypadkowo – najpierw był bezimienny, ale jego stopień dało się odczytać z munduru; generał Hammond zwrócił się kiedyś do niego „Airman”, co fani usłyszeli jako „Harriman”; Waltera dodali już producenci. Początkowo miał mieć nazwisko Davis, ale był już ktoś taki w siłach lotniczych.
  • Peter DeLuise uwielbia wciskać nazwisko Penhall do każdego reżyserowanego przez siebie serialu. Tutaj trafiło się jednemu żołnierzowi w odcinku Enemy Mine.
  • To drugi najdłuższy serial bazujący na filmie. Wyprzedza go M.A.S.H. z jedenastoma sezonami.
  • Broń statków-matek Goa’uldów brzmi jak katiusze.
  • Teal’c zaliczył 22 zgony, Daniel Jackson 15, O’Neill 14, a Carter 9. Sumując wersje alternatywne, wirtualne i roboty.
  • Studio mieściło się w Vancouver, stąd większość planet wygląda jak lasy Kolumbii Brytyjskiej. Parę razy nawet żartowano z tego w serii, jak w odcinku Demons.
  • Ben Browder (Mitchell), zanim dostał rolę, był rozważany do spin-offu Atlantyda jako John Sheppard.
  • Michael Shanks (Jackson) i Lexa Doig (dr. Lam) są małżeństwem, choć poznali się w innym serialu, Andromeda.
  • Występowało tu gościnnie wielu aktorów z uniwersum Star Treka.
  • Czasem występowali też prawdziwi żołnierze.
  • Pod koniec sezonu pierwszego projekt Gwiezdne Wrota kosztował rocznie 7,4 miliarda dolarów.
  • Vaitiare Bandera faktycznie była w ciąży w odcinku Secrets. Kilka sezonów później córka jej i Shanksa zagrała cameo.
  • Podobieństwa między Sokarem a Anubisem, włącznie z tym samym aktorem, zdezorientowały sporo fanów.
  • Wzmianka o wyrostku robaczkowym Jacksona w odcinku Nemesis to prawdziwa sytuacja z życia aktora, który akurat miał operację.
  • Major Davis bywa nazywany przez fanów "Major Disaster" (major Katastrofa), bo pojawia się za każdym razem, gdy jest kryzys.
  • Naprzemienne określanie lorda Yu jako Wielkiego i Jadeitowego Cesarza niekoniecznie jest błędne - choć niepotwierdzone kanonicznie, przy długości życia Goa'uldów i ich technologii to faktycznie mogła być ta sama osoba (pasożyt?).
  • Nazwa sztuki walki z The Warrior, mastaba, to określenie budowli w kształcie sztabki złota, którą prawdziwy Imhotep znał i uskuteczniał. Sam styl przypomina capoeirę.
  • Scenę otwierającą Menace kręcono 11 września 2001. Christopher Judge miał w Nowym Jorku rodzinę i poprosił o przeniesienie go dalej od kamery, bo nie czuł się na siłach pozostać w roli.
  • Heimdall w Revelations był z CGI, bo mieli tylko jedną kukłę, dla Thora, i nie było miejsca na przemalowywanie. Dubbingująca tego pierwszego Teryl Rothery (dr. Fraiser) była obecna na planie, w koszulce z wizerunkiem Asgarda, co zbijało Andersona, Tapping i Judge'a z tropu, bo musieli mówić do koszulki.
  • Korytarz statku Anubisa "wystąpił" kilka odcinków wcześniej jako nieużywany plan filmowy.
  • Powitajmy product placement firmy od ciuchów plenerowych w odcinku Frozen. Jedyny przypadek na show.
  • Świat jest pełen sobowtórów De Luise'a, który lubił robić camea.
  • Dubler Browdera nie miał za wiele do roboty, poza Babylon, gdzie producenci byli zaniepokojeni poziomem wyczynów.

niedziela, 24 lipca 2022

John Denver przedstawia...

..."Zabierzcie mnie do domu, nawierzchnie gruntowe".

(Tablica informacyjna z Iłży w mazowieckim. W pobliskich Krzyżanowicach odkryli cmentarzysko jurajskich gadów wodnych ze stref zimnych i ciepłych, ewenement, plus największe mezozoiczne drapieżniki Polski.)

sobota, 25 czerwca 2022

Łowca Androidów - 40 lat; Coś - 40 lat

Tym razem dubel - oba puszczono w tym samym dniu, i oba zaliczyły kasową wtopę, po czym zostały hitami.

Na pierwszy ogień idzie źródło terminu "casus Blade Runnera", co do którego za specjalnie nie miałam pomysłu:

  • Wielce problematyczny i nieprzetłumaczalny na polski tytuł to efekt niewiary producentów w to, że oryginał by się przyjął. Wykupiono go z innej książki, gdzie termin „bladerunner” oznaczał nielegalnego handlarza narzędziami chirurgicznymi [talon na walonki za wyjaśnienie, jak to się niby miało do treści filmu].
  • Moglibyśmy teraz rozmawiać o Dangerous Days. Albo Mechanismo. Albo Ghotam City.
  • W książce do czasu akcji wymarły prawie wszystkie zwierzęta, sowy jako pierwsze. W filmie sztuczna sowa jest pierwszym pokazanym zwierzęciem (nie licząc człowieka).
  • Przemianowanie lokacji na San Angeles, fuzję San Francisco i Los Angeles, odrzucono. Ale możemy ją za to zobaczyć w Człowieku Demolce.
  • Panoramę Los Angeles zainspirował pasek komiksowy The Long Tomorrow z magazynu Metal Hurlant – efekt współpracy Moebiusa i Dana O’Bannona (kolegów Scotta z Aliena), zawiązanej jeszcze podczas prób sklecenia "Diuny Jodorowskiego".
  • W scenie walki Pris i Deckarda Daryl Hannah dublował znaleziony podczas lunchu gimnastyk. Wcześniej zatrudniono do tego gimnastyczkę, ale ilość dubli ją wymęczyła. 
  • Rutger Hauer improwizował monolog Roya Batty'ego, w miejsce zapisanej w scenariuszu dłuższej kwestii (podobno był zbyt „operowy”, i niewiele wnosił). Stał się decydującym momentem kariery Hauera, i określa się go jako „Tears in the rain” („Łzy w deszczu”) albo „C-Beams Speech”.
  • Innym wkładem Hauera jest walka na dachu, w miejsce Bruce Lee stajl na opuszczonej sali gimnastycznej.
  • Ridley Scott intstruował Hauera, żeby w trakcie rozmowy z Tyrellem wymówić „father” tak, aby brzmiało jak „fucker”.
  • Partia szachów między Tyrellem a J.F. Sebastianem była oparta na rzeczywistej rozgrywce z 1851, zwanej Nieśmiertelną Partią, w wykonaniu Adolfa Anderssena i Lionela Kieseritzky’ego.
  • Gdy Deckard popycha Rachael, grymas bólu był autentyczny – Harrison Ford użył zbyt dużo siły, o co Sean Young miała mu za złe.
  • Scott przypominał ekipie o nastroju filmu, przynosząc na plan zdjęcie „Nocnych marków” Edwarda Hoppera (o to).
  • Film dedykowano pamięci Franka Scotta, zmarłego w 1980 brata reżysera.
  • Zbliżenie na mikroskopie wężowej łuski to zdjęcie pączka marihuany.
  • W trakcie ucieczki Pris przy spotkaniu z Sebastianem Hannah wpadła na szybę i uszkodziła łokieć w ośmiu miejscach, co uwzględniono w montażu, włącznie z jej reakcją.
  • Operator Jordan Cronenweth uzyskał efekt błysku w oczach dzięki Procesowi Schüfftana opracowanemu przez Fritza Langa. Polega to na ustawieniu częściowo przezroczystego lusterka pod kątem 45° do kamery.
  • Obklejanie cekinami Joanny Cassidy trwało trzy godziny.
  • Makieta Hadesu liczyła trzynaście metrów długości i osiemnaście szerokości. Mieściła siedem kilometrów przewodów i ponad dwa tysiące lampek. 
  • Termin „replikant” został wymyślony specjalnie dla filmu, dzięki córce scenarzysty Davida Webba Peoplesa, Risie, studentce mikrobiologii i biochemii, a pochodzi od procesu duplikacji komórki. W książce Philipa K. Dicka nie-ludzi nazywano „androidami” lub „andkami”, ale studio uznało to za niepoważne.
  • Pod koniec zdjęć miała miejsce „wojna t-shirtowa” – niektórzy członkowie ekipy mieli dość Scotta, zwłaszcza po jego stwierdzeniu cytowanym przez prasę, że angielscy filmowcy nie są takimi zrzędami jak amerykańscy, i często mówią „yes, gov’nor” (tak, szefie). Dlatego główny makijażysta nosił koszulki z napisami „Yes gov’nor my ass!” (Tak, szefie mojego tyłka), „Will Rogers never met Ridley Scott” i „You soar with eagles when you fly with turkeys” (Szybowałeś z orłami gdy latałeś z indykami), na co Scott odpowiadał własnymi koszulkami „Xenophobia sucks” i czapką „Guv”, co miało pomóc przełamać lody.
  • Pyton burmański Zhory był pupilem grającej postać Cassidy. Nazywał się Darling (Skarbuś).
  • Scenę finałową nagrano tuż przed odebraniem Scottowi kontroli twórczej przez producentów.
  • Dick był zachwycony Hauerem i Fordem – pierwszy był jak „idealny Batty: zimny, aryjski, bezlitosny”, a drugi „bardziej Deckardem niż mógłbym sobie wyobrazić. To było niemożliwe. Deckard istnieje!”.
  • Dla żartu Hauer stawił się na pierwsze przesłuchania w zielonych okularach, różowych portkach i białym sweterku z liskiem. Podobno Scott na ten widok zrobił się dosłownie biały.
  • Test Voighta-Kampffa pochodzi od pomysłu Alana Turinga z 1951, „The Imitation Game”, który mógłby rozwiązać problem inteligencji maszyn.
  • Pierwotnie akcja miała się rozgrywać w 2020, jednak za bardzo to brzmiało jak termin doskonałej widoczności 20/20, i zmieniono na 2019. W książce jest to 1992 (2021 w późniejszych wydaniach).
  • Kilka komputerów z pojazdu to sprzęt z Obcego, konkretnie Nostromo i szalupy. Niektóre dźwięki też pożyczono.
  • Joe Turkel miał wielkie problemy z zapamiętaniem długich i naszpikowanych technicznym żargonem kwestii Tyrella. Trzymane przez ekipę karty z tekstem wiele nie pomagały, i tak ich nie widział przez grube szkła.
  • Pojazd Deckarda można zobaczyć na wystawie American Police Hall of Fame Museum w Titusville na Florydzie.
  • Jednego ze spinnerów użyto w Powrocie do Przyszłości 2 jako latającego radiowozu w 2015 roku.
  • Makieta piramidy Tyrella miała podstawę o powierzchni dziewięciu kwadratów i wysokość siedemdziesięciu sześciu centymetrów, była zrobiona z pleksi pomalowanego na czarno, wydrapanego w miejscach okien, a w środku upchnięto oświetlenie. I oczywiście stanęła w ogniu, szczęście w nieszczęściu dopiero pod koniec zdjęć, jak już skompletowano jej „występ”. Ocalałe resztki skończyły na wystawie Museum of the Moving Image w Astorii na Queens w Nowym Jorku. [Swoją drogą to już drugi znany mi przypadek, gdy na planie czegoś reżyserowanego przez Scotta zrobiło się dosłownie gorąco.]
  • Szczególnie bolesna dla Forda i Scotta była łopatologiczna narracja autorstwa Deckarda – producenci wykonawczy uznali sam obraz za dezorientujący [to Philip K. Dick, na litość Cthulhu, to ma być dezorientujące!], albo po prostu uznali widzów za niedomyślnych [względnie dobrała się niedomyślna publiczność testowa. Dwa razy.]. W każdym razie o ile Scott by na to przystał, gdyby szło o rozważania filozoficzne o konsekwencjach poczynań, to Ford nie mógł tego przecierpieć przez następne dwadzieścia lat. „Pajacami” (Ford ich tak określił, nie ja) odpowiedzialnymi za to nieporozumienie byli Darryl Ponicsan (jego wersja nie przeszła) i Roland Kibbee. Cierpieli wewnętrznie również oryginalni scenarzyści, Peoples i Hampton Fancher, z których każdy myślał, że narrację napisał ten drugi.
  • Wspominałam o katordze na planie? Niektórzy filmowcy zapamiętali ten film jako „Blood Runner”.
  • Ósmego stycznia urodziny obchodzą, poza Battym, Elvis Presley i David Bowie. Jak na ironię, Bowie zmarł dwa dni po uruchomieniu Batty’ego – 10 stycznia 2016.
  • Jedną z zagadek fanowskich było to, czy Deckard na pewno był człowiekiem. Bo każdy replikant miał „przypisane” zwierzę (Leon – żółw, Rachael – sowa, Pris – szop, Zhora – wąż, Batty – wilk), a Deckardowi śnił się jednorożec, więc ekstrawagancki zwierzak dla ekstrawaganckiego replikanta, czy jakoś tak. Według sequela to człowiek (podobnie twierdził Ford, i Hauer – według tego drugiego finałowa walka straciłaby na sensie), ale Scott upiera się, że replikant.
  • Producenci upierali się także przy szczęśliwym zakończeniu, i to pasującym jak pięść do nosa, bo ujęcia z lotu ptaka górskich plenerów. W dodatku nieużytych przy montażu Lśnienia.
  • To, co gada przy pierwszym pojawieniu Gaff, rozbawiłoby Węgrów.
  • Jako budynki przy komisariacie zamaskowano modele Sokoła Millenium i statku z Ciemnej Gwiazdy.
  • W wersji kinowej była wzmianka o jednym zabitym przez elektrycznego pastucha replikancie na sześciu uciekinierów, co poskutkowało brakującym osobnikiem – modelem opiekuńczym Mary, granym przez Stacey Nelkin (kandydatkę na Pris), usuniętym z powodów budżetowych i strajku scenarzystów – i usiłowano to zamaskować przekładając bijatykę z Leonem na później, co poskutkowało znikającą butelką i poobijaną twarzą Deckarda; pierwszej wzmianki już nie, więc wysnuto z tego teorię, że ostatni może być Deckard.

*

Myślałby kto, że film o lodzie i klimatyzacja przyciągną tłumy. Najwyraźniej było za gorąco na opuszczanie domów.

  • Ulubiony film Johna Carpentera z jego własnego dorobku.
  • Napis początkowy miał przypominać ten z Istoty z innego świata, czyli pierwszej próby ekranizacji. Efekt praktyczny polegał na umieszczeniu taśmy celuloidowej z napisem za zadymionym akwarium zasłoniętym torbą na śmieci, którą podpalono. [I tak to się, drogie dzieci, robiło przed inwazją komputerów.]
  • Lądujący przy bazie Norwegów helikopter chybotał się, bo wynajęty pilot przekazał akurat stery Kurtowi Russellowi.
  • Pomysł testowania krwi, bo sam wygląd niczego by nie zdradził, bardzo przypomina badanie na zarażenie AIDS. I nie, nie powstał tutaj, tylko jeszcze w opowiadaniu.
  • Trzech aktorów planowało scenę, w której Palmer i Windows zmówiliby się przeciwko innym. Gdy Carpenter to odrzucił, aktorzy na niego narzekali, zapominając o włączonych mikrofonach. Carpenter uświadomił im to po dziesięciu minutach.
  • Postać Thomasa G. Waitesa miała się nazywać Sanchez, ale na próbie Waites stawił się w okularach przeciwsłonecznych i stwierdził, że od teraz wszyscy mają go nazywać Windows. Carpenter włączył to do filmu, z sobie tylko znanego powodu.
  • Plakat nie przypadł do gustu Carpenterowi, który po Halloween nie chciał mieć nic wspólnego z „człowiekiem w kostiumie” więc stwierdził, że teraz to wygląda jak reklama slashera, i równie dobrze postać może mieć w ręku zakrwawiony nóż. [Dla mnie poster pierwsza klasa. Szkoda, że GPP nie ma w asortymencie.]
  • Powód trzymania w odludnej stacji badawczej stert broni i miotacza ognia to paranoja spowodowana Zimną Wojną.
  • Przez montaż trochę ciężko się połapać, który Norweg był który, więc podpowiem – pilot się wysadził, strzelec odebrał headshota.
  • Mówiąc o Norwegach – zastrzelony typ w jednej z usuniętych scen okazał się Jansem Bolanem, choć w prequelu zwali go Lars. Grał go producent Larry J. Franco. Według tej samej usuniętej sceny (o ile to nie błąd aktora) lewa powieka trupa drgnęła, więc mógł przeżyć postrzał, a dobiła go albo asymilacja przez Coś-z-Psiarni, albo pożar. Pilot nazywał się Matias.
  • Jeśli prequel z 2011 był konsekwentny, rozwiązałaby się zagadka z finału filmu – i MacReady, i Childs byliby ludźmi, jako że Childs nadal miał swój kolczyk (w prequelu ujawniono, że Coś nie replikuje tworów nieorganicznych); jeśli jednak założyć, że kosmita szybko się uczy, mógł założyć kolczyk po asymilacji. A więc wracamy do punktu wyjścia.
  • Norweskiego psa zagrał słynny wówczas pół wilk, pół malamut Jed. Był taki dobry w swoim fachu, że nigdy nie patrzył na kamerę, manekiny, ani filmowców. Ale ścigany pies to nie był on, tylko ufarbowany pobratymiec.
  • Jeśli przyjrzeć się Norwegom na taśmie z lądowiska UFO, wyglądają zupełnie jak obsada filmu z lat 50.
  • Treść ostrzeżenia Larso-Jensa wywołałaby zdziwienie u prawdziwych Norwegów, bo zamiast „Kom deg ut derfra. Det er ikke en hund, det er en slags ting! Det er å imitere en hund, det er ikke ekte! KOM BORT IDIOTENE!” (Wynoście się stąd, do diabła. To nie pies, to jakiś stwór! To naśladuje psa, on nie jest prawdziwy! JAZDA STĄD IDIOCI!) krzyczy „Se til helvete og kom dere vekk. Det er ikke en bikkje, det er en slags ting! Det imiterer en bikkje, det er ikke virkelig! KOM DERE VEKK IDIOTER!”, czyli, w wolnym tłumaczeniu, „Spójrz do piekła i uciekaj. To nie pies, to coś w rodzaju! Naśladuje psa, to nie do końca! ODEJDŹ IDIOCI!”. (Wzięłam to z gugiel translatora. Czy ktoś z was zna norweski i poprawi mnie w razie pomyłki?)
  • Wedle prequela samobójca z obozu Norwegów nazywał się Colin i był zaproszonym Anglikiem.
  • Poza sceną oględzin trupa strzelca ze znalezieniem jego nieśmiertelnika, usunięto także: Norrisa zgłaszającego MacReady’emu potrzebę lotu do norweskiej bazy; znalezienie w tej bazie przez Maca i doktora bloku lodu, w którym spoczywał kosmita, oraz martwego Norwega w szafie; Maca przeprowadzającego się do głównego budynku, bo w jego chacie jest za zimno; doktora i Fuchsa ślęczących nad zdjęciami Norwegów; Maca robiącego to samo w towarzystwie dmuchanej lali (jeśli miało to taki sam przebieg, co w nowelizacji, to nie ma się czego bać); więcej sekcji Psa-Cosia, którego Blair uznaje za nie do końca martwego, i wszyscy się cofają; Maca i Norrisa gramolących się z wykopu z UFO; Maca tłumaczącego wszystkim, że właściciel porwanych portek musi być duży, czyli sporo załogantów jest podejrzanych; zgaśnięcie świateł i panikę związanych załogantów, dopóki Mac i Palmer tego nie naprawią (światło źle wypadło, dlatego to usunęli); Fuchsa szpadlem przybitego do drzwi tajnej hodowli trawki Childsa i Palmera (zostało parę zdjęć); przyczynę śmierci Benningsa jako zadziubanie śrubokrętem przez kogoś w niebieskiej kurtce (Blaira?) wewnątrz psiarni po tym, jak mówi „Clark?” (Carpenter uznał to za zbyt slasherowe); Maca i Naulsa wystraszonych przez przez lalkę Maca; widzielibyśmy śmierć Naulsa, gdyby pokaz testowy nie wywołał śmiechu (scenę nazwano Pudło-Coś); i wreszcie trochę żenujące poklatkowe Blair-Coś.
  • Muzykę miał kleić Jerry Goldsmith, ale przerzucił się na Ducha, więc zastąpił go Ennio Morricone.
  • Kawałki Morricone nieprzyjęte tutaj wylądowały w Nienawistnej ósemce. I dostały Oscara.
  • Na ironię, na zewnątrz studia, w którym kręcono, panowały 30-stopniowe upały.
  • Finom nie podszedł. Dlaczego?
  • Wycie antarktycznego wiatru pochodziło z pustyni niedaleko Palm Springs.
  • Obie bazy to ten sam plan, tylko że bazę Norwegów filmowano już po spaleniu.
  • Model statku z początku filmu miał metr średnicy i 144 lampki.
  • Macki i odnóża wypuszczane przez Psa-Coś puszczono wspak, znaczy wciągano je wraz ze sprężonym powietrzem.
  • A tak w ogóle, to efekty w psiarni robił Stan Winston, w zastępstwie za hospitalizowanego przez wycieńczenie Roba Bottina (BTW facet miał wtedy ledwie 22 lata). Nie chciał kredytowania, ale i tak wcisnęli mu podziękowania.
  • Jeszcze o efektach wizualnych – przy odrywaniu głowy Norris-Cosia bąble symulowano gumą balonową z podgrzanym plastikiem. Całość była łatwopalna i poszła z dymem, gdy Carpenter uznał, że miotacz ognia powinien dostać trochę czasu. Bottin pracował nad modelem kilka miesięcy.
  • Wspak kręcono również wkładanie ręki pod twarz Gary’ego. Zrobił to Rob Bottin.
  • Doktora Coppera po urwaniu rąk grał facet po amputacji i w masce.
  • Podczas ujęć plenerowych na Alasce kamery nie chciały pracować przez zimno, a ogrzewanie ich groziło parowaniem obiektywów.
  • Carpenter nie był pierwszym wyborem na stołek reżyserski. Tobe’a Hoppera pożegnano po tym, jak jego wizja za bardzo zboczyła w klimaty Moby Dicka.
  • Dla realizmu sekcjonowane Coś było wysmarowane śmierdzącą substancją. Żołądki ekipy nie były zachwycone (bo jeszcze realizm rekwizytu), właściwie tylko Wilford Brimley (Blair) był nieprzejęty, bo za młodu pracował na farmie. Jego sekret – wyobrażał sobie, że pierze koszulę.
  • Współczujemy operatorowi Raymondowi Stelli – każda nakłuwana ręka była jego.
  • We wczesnych wydaniach DVD Nauls słucha muzyki instrumentalnej, bo zapomniano o prawach do „Superstition” Wondera.
  • Kurt Russell nie wiedział, jak dużą siłę będzie miał dynamit, którym dobił Palmera-Cosia, więc reakcji nie grał.
  • Jedyna kobieta w filmie to głos komputera od szachów, dubbingowany przez ówczesną żonę reżysera, Adrienne Barbeau. Miała być też żywa aktorka, ale zdrowie jej nie pozwoliło (dlaczego w takim razie nie wymienili jej na inną aktorkę?).
  • Kiedyś dźwiękowcy musieli się wykazywać kreatywnością – by zdobyć psie ujadanie, Colin Mouat zgromadził w domu wszystkie psy sąsiadów, po czym krążył wokół w trenczu i stukał w okna.
  • Przez strach przed psami namówienie Petera Maloneya, żeby nie uciekał, gdy Jed ma na niego skoczyć, było trudne.
  • Niemcy i Hiszpanie zamiast 27000 godzin (3 lata i miesiąc) mają tylko 27 godzin.
  • Flara działa tylko półtorej minuty, co przeciągało powtórki kwestii McReady’ego w nieskończoność.
  • Jeden z automatów w świetlicy nazywa się Heat Wave, na drugim trzeba walczyć z inwazją. Poza tym jedna z planszówek to Zgadnij Kto?.

czwartek, 23 czerwca 2022

Ciasto "z Ur"

W Archeologii Żywej mają kącik kulinarny. To przepis z numeru 2/2021 (samo słownictwo moje):

- daktyli gramów 200 (teoretycznie świeżych, ja brałam suszone)
- białego sera gramów 100 
- jajo
- mleka szklanki pół do 2/3 (krowiego, koziego, chyba obojętnie)
- mąki pszennej gramów 70
- masła łyżki 2

Daktyle posiekać (świeże po wyjęciu pestek). I radzę to zrobić na początku.

Roztopić masło. Ser pokruszyć ręcznie dla rozdrobnienia grudek, zalać roztopionym masłem, potem rozbełtanym jajem i mąką. Mieszać, dolewając letnie mleko, rozetrzeć grudki z sera, co to jeszcze się ostały. Jak będzie miało konsystencję nieco gęstszą od ciasta naleśnikowego, przestać.

Formę do pieczenia (wielkości, na oko, mniejszej od kartki A4) wysmarować masłem (stałym) i rozłożyć równomiernie po dnie daktyle, możliwie najbardziej płasko. Rozlać po wierzchu ciasto, też równomiernie. Do piekarnika na 40-50 minut w 180 celsjuszach, aż się wierzch zarumieni. Dla pewności dziabnąć wykałaczką - suche, gotowe.

niedziela, 12 czerwca 2022

O powstawaniu "Predatora", cz. 2: Dlaczego Jungle Hunter nie znał karate

Pierwszym wyborem do „faceta w kostiumie” Łowcy był Jean-Claude Van Damme, wówczas nówka sztuka w branży, świeżo z transportu z Europy. Jego marzenie o zdobyciu sławy jako kosmita, który skopał tyłek Arniego, szybko prysło.

Chcieli po prostu powiedzieć kolesiowi, żeby skakał wokoło jak żaba, a on nie miał pojęcia, w co się wpakował. Właśnie zszedł ze statku z Brukseli. Myślał, że pokaże światu swoje umiejętności walki.
- Steve Johnson

Prawdopodobnie odlew JCVD, na którym mieli budować kostium
(to białe leżące)

Stworzenie miało być bardzo wysokie i chude, ale Van Damme okazał się zbyt niski i muskularny! On nie był świadomy, dopiero skończył swój pierwszy film karate. […] Ale dałem mu kredyt [zaufania]. Osiągnął wszystko, czym zanudzał nas tygodniami.
- Stuart Land

A Van Damme naprawdę nie ułatwiał, zaczynając od nieporozumienia na tle stroju do nakładania kamuflażu:

Jean-Claude przybywa i wciskamy go w ten czerwony strój i po prostu zakładaliśmy, jak niewolnicy którymi jesteśmy, że przełożeni powiedzieli mu, co się dzieje, ale on myślał, że tak właśnie będzie wyglądał potwór, i był jak „Nienawidzę tego. Nienawidzę tego. Nienawidzę. Wyglądam jak superbohater”. Był taki wściekły! Powiedziałem mu „Jean-Claude, nikt ci nie mówił? To urządzenie maskujące. Nie widać cię przez pół filmu. To nie ty”, co go wkurzyło jeszcze bardziej, bo myślał, że porobi trochę swoich sztuk walki, powalczy z Arnoldem Schwarzeneggerem. Niemożliwe. Absolutnie niemożliwe. Nie zdawał sobie sprawy, że był po prostu kimś w rodzaju kaskadera, nie? Wyciągamy go stamtąd na pierwsze ujęcie i on po prostu kipi. Wzięliśmy go na lunch i mogłeś zobaczyć jego oczy przez gumowe mięśnie szyi, i mówiły „Nienawidzę tej głowy. Nienawidzę. Nienawidzę”.
- znowu Johnson 
Pierwszy kontakt z kostiumem miał jak ja z PKP. Przy okazji, podziwiajcie te
rękawice a la filtrfrak z Lynchowskiej Diuny

JCVD nie przetrwał długo na tych zdjęciach. Powiedziano mu o ograniczeniach stroju i o upale, i że był tam „podstawowy system chłodzenia”, i to okazało się za wiele. Podobnie jak i jego ciągłe zrzędzenie. Po jakichś dwóch tygodniach producent Joel Silver przyszedł na plan i powiedział „Na twoim łóżku hotelowym jest bilet na samolot. Wypad stąd”. A że ta wersja stwora i tak nie działała, przerwaliśmy prace na miesiąc i daliśmy im przeprojektować, a potem wznowiliśmy robotę”.
- Peter Kent, kaskader Arniego

Nienawiść aż przez uszy paruje. Jak kotkowi Borysowi, gdy mu się kleszcze z mordy wyciąga

Rezygnacja wyszła w sumie Van Damme’owi na dobre, bo następny film, w jaki się zaangażował – Krwawy sport – ustawił mu karierę. A Hunter skończył bez kostiumu ani wkładki.

________________
źródła:

https://screenrant.com/jean-claude-van-damme-predator-exit-bloodsport-best-why/

https://www.stanwinstonschool.com/blog/the-original-predator-suit-jean-claude-van-damme

https://monsterlegacy.net/2017/06/12/predator/ 

piątek, 10 czerwca 2022

Jurassic World: Dominion (2022)

Zwycięstwo! Mieli normalne

Dominion miało być o naprawie błędów w tryptyku "konsekwencje zabawy w siłę wyższą", ale oglądając to, miałam raczej wrażenie, że to pierwsza część. W sumie logiczne, stare porzekadło mówi: naprawa trwa dłużej od niszczenia. A skala zniszczenia sugeruje, że będą się z tym cackać i następną trylogię (w zasadzie nic tam nie sugerowało, że to koniec imprezy). Handel "zmartwychwstałymi" gatunkami to nie jest coś, z czym da się uporać w nieco ponad sto sześćdziesiąt minut - czy tam kanonicznie w cztery lata - zwłaszcza, jak po ciemnej stronie mocy stoi kilka niezależnych firm bioinżynieryjnych. Tak jest, wrócił nieodzywający się od dawna BioSyn, którego widzowie mogą niezbyt kojarzyć, bo częściej o nim było w nowelizacjach, a Zaginiony Świat to pominął. A że to thriller ekologiczny, nawet ci, co nie znają oryginalnej trylogii, łatwo się połapią, że to właśnie korpo robi za szwarccharakter, nie handlarze.

APO thrillera ekologicznego to cieszę się, że zrezygnowano ze sklejania kolejnego mutanta na rzecz istniejących, acz podrasowanych dinozaurów, zwłaszcza giganotozaura (z O po N, gigantozaur to zauropod), niestety trochę mu zmarginalizowali rolę - szkoda zwłaszcza tego prologu z końca kredy, bo wtedy by było jaśniejsze, że jego starcie z klonem Rexy to jakby spotkanie w innym życiu - podobnie jak i Rexy, która pojawia się w dwóch-trzech scenach, nawet w Upadłym Królestwie dali jej więcej czasu antenowego, a z Blue to już w ogóle smutna sprawa. Innych dinozaurów nie było tam za wiele, a trailery sporo obiecywały po atrociraptorach.

W zamian - ludzie. Nowi, starzy, zwłaszcza "stara gwardia", którą fajnie było zobaczyć po latach, i reżyser ze scenarzystą też tak uznali, bo ta trójka właściwie zdominowała show. Kosztem reszty wątków, zwłaszcza dinozaurów, jakby nie mogli się zdecydować, co rozwinąć przez te dwie i pół godziny z hakiem, i wybrali bezpieczny, znany motyw. Co nie znaczy że się nie zastanawiałam przez cały pokaz, czy nie pozbędą się jakiejś rozpoznawalnej postaci.

I co to byłaby za część Parku Jurajskiego, gdyby nie wrzucili nowych dinozaurów? Poza giganotozaurem i atrociraptorami uświadczymy tu jeszcze (z tych łatwiej rozpoznawalnych) therizinozaura, kecalkoatla, pyroraptora oraz dimetrodony i lystrozaura, które nie były dinozaurami. Nie były nawet w tej samej gromadzie, bo to synapsydy, nie zauropsydy. I sporo ujęć było robionych animatronikami, co uważam za plus, bo nie lubię CGI. Nawet umiem rozpoznać, gdzie użyto robotów, i wyszło realniej.

A posty o zmianach w dinozaurach wprowadzonych na potrzeby serii są w trakcie. Będą na jesień lub zimę.


Jurassic World Dominion
Reżyseria: Colin Trevorrov
Występują: Chris Pratt, Bryce Dallas Howard, Sam Neill, Laura Dern, Jeff Goldblum, DeWanda Wise, B.D. Wong, Campbell Scott, Isabella Sermon
______________
źródło ilustracji: imdb.com

środa, 1 czerwca 2022

Prometeusz - 10 lat

Pomysł zapożyczony z tego artykułu. A ten film jeszcze się tu pojawi.

  • Michael Fassbender czerpał inspiracje (poza oczywistym Lawrencem z Arabii) z Łowcy androidów (pewnie Battym), Służącym, Bowiem  w Człowieku, który spadł na ziemię i pływaku olimpijskim Gregu Louganisie (w kwestii chodu).
  • Miano kręcić w Wadi Rum w Jordanii (tam gdzie Lawrence’a) i Maroku, ale polityka wygnała ekipę na Islandię – z doliną Hekli jako głównym plenerem, a wodospad grał Dettifos z Parku Narodowego Vatnajökull, do którego trzeba było zbudować drogę, bo to odludzie.
  • Poza tym „Halę 007” – największą w Europie – w Pinewood trzeba było przedłużyć o 50 metrów, żeby pomieściła scenografię w skali rzeczywistej.
  • Muzyczka z holograficznej wiadomości to nieużytek Goldsmitha z oryginalnego filmu.
  • Sporo ujęć to efekty praktyczne, tylko trochę poprawiane komputerem. Przykładowo anihilacja Inżyniera, gdzie najpierw do silikonowych żył wlano atrament i olej, żeby mieć na czym oprzeć rozpad.
  • Charlize Theron jest palaczką i mocno jej się to dawało we znaki podczas biegania po piasku w czternastokilowych buciorach.
  • Po dezogranizacji inżynierowych pysiów opierano ich projekt na klasycznych posągach, Statui Wolności, Dawidzie Buonarottiego, Elvisie Presleyu i malarstwie J.W. Turnera i Williama Blake’a.
  • Na trójkątne logo Weyland Corp zmiksowano czcionkę tytułową Aliena z oryginalnym logiem W-Y z Aliens.
  • Patki załogi są ciemne i ponure, bo statek to „upadły anioł”.
  • Malowidło koni ze sceny po tytule to kopia tego z Chauveta.
  • Język Inżynierów – pismo i mówiony – opracował Anil Biltoo z School of Oriental and African Studies na Uniwersytecie Londyńskim, opierając go na używanym do 2500 peene wspólnym dla rejonów Europy Wschodniej i Azji Zachodniej praindoeuropejskim, z grubsza zgodnym fonetycznie z niektórymi współczesnymi. Tłumaczenie testowano na słynnym „Tears in the rain” Rutgera Hauera z Łowcy androidów. Sam Biltoo występuje jako nagranie w składance wraz z kolegami z SOAS, gdy David szlifuje akcent.
  • Jakby co, inni językoznawcy ze składanki to: Wambui Kunya, Sonam Dugdak, Shin-Ichiro Okajima, Kay Rienjang, Zed Sevcikova i Reynir Thor Eggertsson.
  • Pierwszą wersję pisał Jon Spaiths. Tekst wrócił do niego, pobazgrany, pół doby później.
  • Scenę potytułową zmieniano parę razy – na początku to miał być obelisk na dnie morza, innym razem kopano na kolonizowanym przez Weylanda Marsie, miała być też biosfera na orbicie albo po prostu amsterdamskie biuro. Budżet i pośpiech kazały wszystko uprościć w szkocką jaskinię. Resztki terraformacji pojawiają się za plecami Weylanda w jego holograficznej wiadomości.
  • Gluta w dzbanie osiągnięto olejem kukurydzianym, atramentem i alkoholem na wierzchu głośnika (pamiętacie kubek z wodą w Parku Jurajskim?).
  • Holograficzna mapa to inspiracja „Modelem Układu Słonecznego” Josepha Wrighta.
  • W trakcie ucieczki przed kurzawą przez chwilę widać rzeźbioną czachę – podobną Giger projektował dla Diuny Jodorowskiego jako zamek barona Harkonnena na Geidi Prime.
  • Wyszydzana ucieczka Shaw i Vickers przed statkiem jest z punktu widzenia psychologii prawdopodobna – na stresie ciężko oceniać sytuację i po prostu biegnie się w pierwszym zauważonym kierunku, instynkt ma ratować nie się zastanawiać. Dodatkowo panie mogły zwyczajnie nie zauważyć cienia, póki jeszcze była szansa na zmianę kierunku.
  • Podczas zdjęć na Islandii Noomi Rapace odwiedziła mieszkającą tam rodzinę.
  • Fifield jako „człowiek-żaba” to recykling „Box Aliena” z pierwszego filmu, gdzie Ripley podczas biegania po korytarzach miała minąć zwiniętego tak Obcego.
  • Wnętrza (w tym mostek jako stary koncept) Prometeusza to rozjaśniona i poszerzona przeróbka Nostromo.
  • Jeśli uznać początkową scenę za parę miliardów lat temu, to ten film na najdłuższy przeskok – do 2089 – od czasów 2001: Odyseja Kosmiczna, między 3,4 mln a 2000.
  • Watykan obsmarował to jako „sponiewieranie delikatnej kwestii stawianej przez wieczną bitwę między dobrem a złem”.
  • Przykrywkowy hologram przypomina komunikaty Hari’ego Seldona z Fundacji Asimova, tyle że Seldon faktycznie był trupem i sterował zza grobu.
  • Zanim wciśnięto na siłę sen Weylanda z jego młodszą wersją, chciano zaangażować Maxa von Sydowa albo Hauera; ten drugi byłby ciekawym elementem, biorąc pod uwagę chęć połączenia przez Scotta Aliena z Łowcą. Mogłoby też stworzyć nawiązanie, że Eldon Tyrell stworzył Roya Batty’ego na podstawie kolegi.
  • Bo w ogóle w jednym z virali młody wówczas Weyland mówi o mentorze i rywalu, który proponował fuzję firm, rządził z piramidy jak Bóg ponad anielskim miastem, i próbował panować nad życiem przez kopiowanie ludzi ze wszczepianiem im fałszywych wspomnień, co się na nim zemściło „wybuchając mu w twarz” – opis Tyrella jak w mordę strzelił.
  • Proponuję grę w szoty przy każdym białym dzbanku na pokładzie Prometeusza.
  • Miotacz ognia był prawdziwy. Do tego stopnia, że reakcja Vickers po podpaleniu kaskadera udającego Hollowaya to nie gra.
  • Sporo bipnięć, alarmów i skrzeków Trylobita to odgłosy wydawane przez papużkę kreatorki dźwięku Ann Scibelli.
  • Scott lubił wracać do Aliena – ekstrakcję pasożyta z Shaw zrobiono tak samo jak scenę z rozrywaczem, kukłą i aktorem (tu aktorką) od pach w dół pod dekoracją. Kabel od kosmity ukryto w chwytaku, a pękająca owodnia to prezerwatywa ze sztuczną krwią i żyletka – miała być biała lub ciemnożółta maź, ale PGI dopuściło czerwoną. [Łaskawcy...]
  • Diakon miał pogonić za odlatującymi Shaw i Davidem.
  • LV-223 to możliwie wyjątek z Kapłańskiej 22:3 "Powiedz im, aby wiedziały o tym przyszłe pokolenia: jeżeli ktoś z potomstwa waszego, będąc w stanie nieczystości rytualnej, zbliży się do rzeczy świętych, które Izraelici poświęcają Panu, to człowiek ten będzie odsunięty sprzed mego oblicza. Ja jestem Pan!" (Biblia Tysiąclecia).
  • To, co Holloway i Shaw uznali za zaproszenie, mogło być po prostu ostrzeżeniem przez wyciekiem patogenu. Alien się kłania znowu.
  • Zbieg kurzawy z otwarciem bunkra sugeruje, że to system bezpieczeństwa przed wykradzeniem tajemnic wojskowych.
  • Na bluerayu jest wykasowana wersja sceny starcia w kajucie Vickers, gdzie zanim Shaw szarżuje z toporkiem, Inżynier podziwia żyrandol z kryształów Svarowskiego i nagranie skrzypaczki. Cholery dostał dopiero po wulgarnym skrzeknięciu radia i widoku Shaw.
  • Jest też jedno zdjęcie, jak interesuje się rozsypanymi po podłodze książkami. 
  • Jeszcze inny viral twierdzi, że do misji LV-223 był bonusowo drugi księżyc, na którym wykryto słabą transmisję – LV-426 – i dla którego znajdował się tam David, jako oczy i uszy Weylanda.
  • O tym, jak to miało wyglądać przed Scott-wie-lepiej, tutaj.
  • Późniejsza wersja: Hammerpede zabija kogoś kwasem, Hammerpede ginie od siekiery Janka, Shaw rozjeżdża Fifielda, Shaw zabija Diakona w kajucie Vickers (to akurat podobne do Spaithsa), Shaw utyka na księżycu i odkrywa pod powierzchnią zamarznięte jezioro.
  • Nostalgia kontratakuje – w twarz Kate Dickie marionetką Hammerpede’a, tyle że Scott w ogóle jej nic nie mówił.
  • Fruwający czarny dysk z początkowej sceny miał wyglądać jak piramida [GOA'ULDS EVERYWHERE!]. A wygląda tak dziwnie, bo miliony lat rozwoju technologii [designu chyba].

O powstawaniu "Obcego", cz. 3: Czy leci z nami Space Jockey?

Prapoczątki Pacjenta Dentystycznego (ten fotel) są niejednoznaczne - z jednej strony zrzynka z  Planety wampirów  aż krzyczy, z drugiej O...