wtorek, 26 kwietnia 2022

O powstawaniu "Obcego", cz. 1: Chwała robakom na pustkowiach!

Obcy zaczął życie w '72 pod imieniem Memory jako dziecko Ciemnej Gwiazdy – gdy Dan O’Bannon uznał po ponurych reakcjach widowni, że koncept grupy niedojd w puszce z kosmitą zasługuje na coś więcej niż komedia – i lovecraftiańskiego ducha, szczególnie Koloru z przestworzy (choć widzę w tym pewien wpływ Lema), wchłaniając zaczątki They Bite, innego pomysłu O’Bannona, o insektach zyskujących cechy żywicieli. Po drodze w blender wpadły jeszcze: legenda miejska o gremlinach na drugowojennych bombowcach B-17, Terror from beyond space (zwykli ludzie jako załoga, plus generalnie cały wątek z gapowiczem w wentylacji), Zakazana planeta (zgubne skutki ignorowania ostrzeżenia), Planeta wampirów (wabik-SOS, kościotrup kosmity), i w zasadzie większość ówczesnych opowiadań sf – jak to O'Bannon dumnie mówił, "okradł wszystkich".

Było to dziecko nieakceptowane, pomimo dwukrotnego przemianowania – najpierw na Star Beast,  potem jako coś mniej trącącego niskobudżetówką, wymyślonego o trzeciej nad ranem na burzy mózgów z Ronaldem Shusettem, u którego O'Bannon waletował między fiaskiem Diuny a dorywczą robotą nad CGI u George'a Lucasa, bo się bardzo często powtarzało w tekście.

To słowo wręcz rzuciło mi się w oczy ze strony - "Obcy". Samo wyskoczyło z maszyny do pisania. Poszedłem do drugiego pokoju, obudziłem Rona i powiedziałem mu o tym. On tylko odparł: "Dobra, dobra" i zasnął. Wiedziałem jednak, że znalazłem bardzo chwytliwy tytuł.
 – O'Bannon

Większość wytwórni gardziła albo horrorami, albo science fiction, nawet te najtańsze miały wątpliwości. Szansa dosłownie wpadła na O'Bannona i Shusetta na ulicy, w postaci kolegi ze szkoły, który dostarczył scenariusz do Brandywine przez okno, także dosłownie. I został przyjęty, ale z "ale" – Walter Hill i David Giler zgodzili się tylko i wyłącznie ze względu na jedną konkretną scenę, reszta im nie podeszła; oraz bo sukces Star Wars ich zachęcił.

Wycinek z nieokreślonej gazety, zanim projekt
rozbił się czołowo o ścianę szołbizu

W Brandywine nie chcieli nawet myśleć o O'Bannonie jako reżyserze (oni za nim w ogóle nie przepadali, nie był w związku zawodowym) i szukali kogoś bardziej ogarniętego w dużych produkcjach. Robert Aldrich odpadł przez chęć ogolenia orangutana (nie taka długa historia, ale o tym później), innych zniechęcało określenie "horror". Ale do pięciu razy sztuka – a Ridley Scott miał jeszcze ten plus, że polubił Ciemną Gwiazdę.

Bo tak się złożyło, że Scott miał za sobą szkołę artystyczną, do tego 2001: Odyseja Kosmiczna rozbudziła w nim chęć dania szansy fantastyce naukowej (o ironio, bo tam akurat zrezygnowali z kosmitów po tym, jak Kubrick i Clarke nie mogli się dogadać co do ich natury, i Sagan doradził im pozaekranowość). Dlatego był chętny do robienia Diuny według Jodorowskiego, gdy studio próbowało jeszcze reanimować dziesięciogodzinną bestię i szukało jelenia bardziej skłonnego do uznania ograniczenia kosztów. Finalnie i tak klapnęło jak ten fortepian Szopena, ale co się ludziska zapoznali, to ich – Jodorowski, zanim przypomniano mu o świecie rzeczywistym, w swojej ambicji ściągnął do projektu topowych akurat rysowników: Chrisa Fossa, Jeana „Moebiusa” Girauda i H. R. Gigera. Po latach Brandywine zgodziło się lub samo zaangażowało pierwszych dwóch, dodając znajomego O'Bannona, Rona Cobba, który pomagał w wizualnym nęceniu producentów, ale Gigera przyjęło z lekkim niepokojem – i po naleganiach Scotta, który nie wyobrażał sobie innego projektanta dla dorosłego obcego – bo jego styl ich zbyt odrzucał.

O'Bannon i Giger (kolejno od lewej), już podczas prac; w tle malunki wraku
i chyba fragmentu planetoidy

A studio okazało się monstrum plugawym a złośliwym – Hill i Giler, głównie ten drugi, nie pokochali idei mądrej ostatniej fazy pogiętej reprodukcji, bo za bardzo szła w von Dänikena, i zamiast tego wtrącili coś o ludzkich eksperymentach z bronią biologiczną. Długa batalia skończyła się pozostawieniem broni biologicznej, ale z jej pochodzeniem już nie kombinowano. Hillowi i Gilerowi udało się jeszcze przepchnąć szpiegującego androida, z czego z kolei nie był szczęśliwy O'Bannon, według którego ten wątek kompletnie nic nie wnosił poza atmosferą Zimnej Wojny (nie według pewnego woźnego z Dallas); mniej fancy nazwiska załogi i Firmę, której na tej etapie nie sprecyzowali jeszcze nazwy, zanim O'Bannon i Shusett poszli na skargę do dyra reżysera. Ale dialogi poprawili i Shusett do dziś jest zdania, że pominięcie tego na karcie "written by" na liście płac jest nie w porządku.

Z taką ekipą – i studiem dyszącym w kark – można było zaczynać drogę przez mękę.

środa, 20 kwietnia 2022

Tu już smoków nie ma

[Obsuwa]

Były jeszcze 3 tysiące lat temu, ale wytępili je ludzie. Same old song.

Nie wiem, kiedy zaczęto widzieć w krokodylowatych źródło longów, ale musiało to nastąpić (według mnie) jakoś po 14 i 10 wieku peene, inaczej czemu dekapitować coś sterującego wodą? Albo już do tamtej pory zdążyli je oddzielić.

Ze 6 metrów

W delcie Hanu uznawali je na pewno za szkodniki, i nawet działania gościa imieniem Han Yu - taki w sumie proto-ekolog - nie podziałały. Może dlatego, że "smoki" nie zrozumiały połączenia frazy "uciekajcie" i darmówki ze świni i kozy.

Małpa wygrała z krokodylem. Ała

W każdym razie facet zasłużył tym sobie na nazwanie tego gatunku Hanyusuchus sinensis. Który był tak w ścisłości gawialem, a dokładniej brakującym ogniwem w ewolucji gawiali indyjskich i malajskich (to nie są nazwy gatunkowe, tylko lokalizujące). Dzielił też cechy z pozostałymi dwiema gałęziami, a badaczy akurat zastanawia, kiedy się zróżnicowały.

piątek, 15 kwietnia 2022

Blue Sky Studios (1987-2021)

Kolejna ofiara gospodarki poszła do likwidacji. Na pożegnanie ulżyli Scrathowi w cierpieniu, i pozwolili mu w końcu zjeść żołędzia.

A mówią, że nie chodzi o to, by złapać króliczka, lecz żeby gonić go.

110 lat sławy "gorszego bliźniaka"

Jeśli nie macie pomysłu, na co stracić sto sześćdziesiąt minut życia, to służę pomocą.

Lepsze od filmu, nie ma drobnych pańć zajmujących kilkuosobowe szafy.

niedziela, 3 kwietnia 2022

Galerie Starożytna i Faras w MNW

Długo mi to zajęło, ale w końcu się kopnęłam do Muzeum Narodowego w stolicy.

Nie mogę polecić, co ciekawego w całości, bo oglądałam tylko sztukę starożytną i Faras. Przy czym tę pierwszą można określić jako klasyczną, bo w zestawieniu Grecja-Rzym-Egipt, + jedna salka z Mezopotamią. Coś spoza kręgu może się znajdzie w muzeum przy Arsenale, jak w końcu go wyremontują.

Co tam jest? Sporo rzeźb, trochę ceramiki i szkło. Tak procentowo to nie oszacuję czego skąd, ale mnie najbardziej ciekawił Egipt.

Okazało się, że niektóre eksponaty już widziałam - pięć lat temu, na wystawie objazdowej w Muzeum Regionalnym w Rozwadowie, o zwierzętach w egipskiej sztuce. 

Warszawa 2022 vs. Rozwadów 2017

Warszawa 2022 vs. Rozwadów 2017

Warszawa 2022 vs. Rozwadów 2017

I mają tam tę ciężarną mumię (albo replikę, chyba nie trzymaliby takiej cennej nieboszczki w witrynie?(albo inną, na zdjęciach ciężko powiedzieć)). Ale dodatki te same.

Reszta natomiast (akurat rzymska) prezentuje się jakoś tak:

Podłogę mają tam ciekawą bardzo, widywałam takie na kampusie.

Na Faras byłam czasami licealnymi, ale za wiele nie pamiętam, bo nie miałam kieszeni, żeby zabrać telefon (lifehack - z plecakami nie wpuszczają, ale za to z torbami wielkości mejnkuna już na luzie).


BTW na dziedzińcu jest teraz jakaś wystawa kobiecych figur (znaczy wyglądały jak kobiety, bo autorzy byli różni), ale nie wiem, o co chodziło. A jak próbowałam się dowiedzieć, gugiel uznał, że pytam o papaja ubijającego barszcz.

sobota, 2 kwietnia 2022

Finding Stan

Można już wyłączyć fossil alert, szkielet tyranozaura Stana się odnalazł. Na Bliskim Wschodzie, co za niespodzianka.

Gdy półtora roku temu sprzedano Stana, świat naukowy był, delikatnie to ujmując, wstrząśnięty. Na szczęście National Geographic wytropiło paczkę o odpowiedniej wartości, która wylądowała w Abu Zabi - miejscu kojarzącym się głównie z Nermalem przysyłanym regularnie przez Garfielda.

Można też mówić o drugim szczęściu, bo prawdopodobnie nie skończy w salonie bogacza, tylko w nowo powstającym Muzeum Historii Naturalnej Abu Zabi - będzie tam największą atrakcją, poza standardowymi wystawami o ewolucji i życiu, ze szczególnym uwzględnieniem Półwyspu Arabskiego. Szykują go na bogato, udało im się też zdobyć fragment australijskiego meteorytu Murchison, który pomógł zrozumieć chemię początków świata.

Muzeum będzie jednym z nielicznych w tamtych rejonach, i poza przyciąganiem turystów ma za zadanie edukować miejscowych. Startuje od 2025.

_________________
źródła:

piątek, 1 kwietnia 2022

Śnieg

Wesołego śniegu (przeklęte zmiany klimatyczne)!

Zdjęcie z zeszłego stycznia. Kotek Felix wpasował się przypadkiem.

O powstawaniu "Obcego", cz. 3: Czy leci z nami Space Jockey?

Prapoczątki Pacjenta Dentystycznego (ten fotel) są niejednoznaczne - z jednej strony zrzynka z  Planety wampirów  aż krzyczy, z drugiej O...