Od dawna wiadomo, że w grobie Tutenchamona były rzeczy nie z tej planety, w tym sztylet z żelaza meteorytowego. Jego pochodzenie nie jest już takie dalekie, ale nadal nie egipskie.
"1 sztylet, którego ostrze jest z żelaza, pochwa ze złota, rękojeść z hebanu pokrytego złotem, ozdobiony kamieniami..." |
Że to wyrób zagraniczny, domyślano się od dawna - trzy i pół tysiące lat temu nie wytapiano w Egipcie żelaza, zaczęto to dopiero kilka wieków później. Potencjalny twórca musiał jednak spełniać warunek ogarniania wytopu na chłodno - figura Widmanstättena, czyli ten charakterystyczny wzorek na meteorytach żelaznych, nie przetrwałaby w wysokiej temperaturze. Jak również używać do mocowania kamieni w złocie wapna palonego lub wodorotlenku wapna, bo Egipcjanie wykorzystywali zaprawę gipsową. Co ciekawe, na trop wpadnięto przez niską zawartość siarki w obu częściach - żelazo meteorytowe z dużą zawartością siarki i fosforu nie przetrwałoby kucia poniżej 1100 celsjuszy, a zaprawa gipsowa ma to draństwo w chemii (CaSO4); dało się też ją produkować w niższej temperaturze niż wapno, więc nie wymagała tyle drewna opałowego, a z tym w Egipcie nieco krucho.
Jako że archeologia to interes interdyscyplinarny, analizę chemiczną połączono z odcyfrowywaniem listów amarneńskich - korespondencji z Bliskim Wschodem po akcjach najazdowych w 18. dynastii - tych z lat 1360-1333 peene, wedle których sztylet podarował Amenhotepowi III (mumia 11, dziadek Tuta) jego wasal z Mitanni (na północy Mezopotamii), Tuszratta, obok siostry i córki.
Badania robili Japończycy z Chiba Institute of Technology.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz