poniedziałek, 28 czerwca 2021

Cywilizacja komety

Teorii o powstaniu cywilizacji jest mniej więcej tyle, co o zlezieniu z drzewa i Armageddonie wielkich gadów, a właśnie dorzucili nową (no dobra, dorzucili 14 lat temu; teraz po prostu mają dowody).

Otóż zauważono, że wygrzebywanie własnych grajdołków i hodowanie trawy na Żyznym Półksiężycu jakoś tak zbiegło się z globalnym ochłodzeniem. Przez lata nie wiadomo było, czemu nagle się oziębiło, aż w końcu jednym z winowajców zrobiono meteoryt, który przyziemił był circa 13 tys. lat temu na północy Ameryki Północnej. Dowody w postaci warstewki platyny (taka wersja słynnej anomalii irydowej) i mikrodiamentów [tysięczne części milimetra brzmią sensowniej, niż milionowe metra] znaleziono też w Europie i Ameryce Centralnej. 

Uwaga o wymieraniu K-Pa jest tu nieprzypadkowa - tak jak Chicxulub miał katapultować pył, który zasłonił Słońce i spowodował "wulkaniczną zimę", tak to samo miało stać się 12800 peene, tylko w mniejszej skali, a główną składową byłby dym z wywołanych pożarów. 

I taki bonus - właśnie ten impakt mógł zostać uwieczniony na monolitach Göbekli Tepe. Tylko o co chodziło z tym gwiazdozbiorem Łabędź...?



piątek, 25 czerwca 2021

Szczęki: Geneza - edycja Japońska

Kompletnie nie rozumiem, czemu autorzy praktycznie każdego artykułu na ten temat pomijają słowo "ludzki". Bo założę się, że istnieją o wiele starsze szczątki z urazami porekinowymi.

Na cmentarzysku Tsukomo na Okayamie, tak ze sto lat temu, wygrzebali szczątki w naprawdę fatalnym stanie - brakowało lewej dłoni i prawej nogi, lewą umieszczono niezbyt zgodnie z anatomią, klatka piersiowa też dziurawa, a na tym wszystkim 790 dziabnięć. Dopiero po porównaniu ze współczesnymi nieboszczykami wyszło, że to były ślady zębów rekina (żarłacza białego lub tygrysiego). Jest to o tyle dziwne odkrycie, że zgodnie ze statystyką faceta powinien zabić dropbearujący kokos.

Numer 24 in situ

Prawdopodobny przebieg wydarzeń brzmi: między 1370 a 1010 rokiem peene grupka rybaków łowiła ryby na Morzu Wewnętrznym. Może rekiny, a może inne, tylko rekiny zwabiła krew. I nagle jednego rybaka cap! rekin, i w długą. Facet jeszcze walczył, ale jak już rekin zaatakuje, to łatwo nie puści (taki kilkusetkilowy wodny pinczerek). W końcu jednak puścił, i ledwo żywego rybaka, albo już jego utopione/wykrwawione zwłoki, wyłowili koledzy, po czym zabrali na cmentarz i pochowali.

Ale skąd pewność, że nie łowił sam? To już akurat spekulacja - tylko to wyjaśniłoby, czemu trup był taki kompletny [no z grubsza]; kwestię, że znaleźli go wyrzuconego na brzeg, jakoś pominięto.

piątek, 18 czerwca 2021

Świetlane czasy paleolitu

Hiszpanie z Uniwersytetu Kantabryjskiego sprawdzili, jaki typ oświetlenia stosowali ludzcy mieszkańcy jaskiń za czasów paleolitu. Zrekonstruowali trzy typy, a za poligon testowy robiła jaskinia Isuntza 1 w Baskonii.




 

Wyniki

Na pierwszy ogień [cholerna gra słów] poszło pięć pochodni - każda z różnych proporcji bluszczu, drewna jałowcowego i kory brzozy (ilość żywicy sosnowej była stała); do czterech dodano też szpik jelenia. Najwolniejsza paliła się 61 minut, najszybsza 21. Dodatkowo nieregularnie przygasały, ale dało się je odpalić na nowo, po prostu nimi machając. Nadawały się do eksploracji i dużych przestrzeni, ze względu na jasne światło w promieniu około 6 metrów, które nie oślepiało użytkownika. Minus stanowił gęsty dym. 

A - pochodnia przez zapaleniem; B - ślady po ogniu na ścianach;
C - resztki odpadłe podczas palenia

Dwie kamienne lampki wypełniono szpikiem bydlęcym, do jednej dodano żywicę. Paliły się dłużej od pochodni, nawet ponad godzinę, niestety były znacznie mniej jasne - do 3 metrów (więcej, jeśli dodało się kolejne knoty). Były też trudne w transporcie - nie oświetlały podłogi, do tego oślepiały [i ten ciekły tłuszcz] - uznano więc, że stosowano je w małych pomieszczeniach. Plusem było to, że nie emitowały za wiele dymu. 

A - lampka przed zapaleniem; B - minutę od zapalenia;
C - 43 minuty od zapalenia

Kominek z jałowca, dębiny i brzozy, zwany prościej ogniskiem, okazał się niewypałem [mózgu, stop]. Nie dość, że kopciło to-to nieziemsko, to jeszcze zgasło raptem po półgodzinie. Winę zrzucono na nieuwzględnienie prądów powietrza 

A - ognisko przed rozpaleniem; B - ognisko po zgaśnięciu;
C - rozgrzebane resztki

_________________
źródła (w tym ilustracje):
https://www.focus.pl/artykul/wyobraz-sobie-ze-zyjesz-w-paleolicie-czym-najlepiej-oswietlisz-jaskinie (il. 2, 3, 4)
https://kopalniawiedzy.pl/systemy-oswietleniowe-pochodnie-lampki-ognisko-paleolit-jaskinia,33879 (il. 1)

czwartek, 17 czerwca 2021

Czaszka w bursztynie - sprawa nadal otwarta

Ciąg dalszy budzącej wiele emocji (przynajmniej w pewnych kręgach) inby o grudkę bursztynu z czaszką wewnątrz, którą najpierw wzięto za najmniejszego dinozaura świata, a potem uznano, że to jednak jaszczurka (tak czy siak - gad).

Kość niezgody (gra słów niezamierzona)

Trójwymiarowy model

Zaczynając od początku - marcem ubiegłorocznym na Birmie (dzisiaj Mjanma) odkryto kawałek bursztynu mniejszego od pestki brzoskwini, z siedmiomilimetrowym kawałkiem czaszki wewnątrz. Kości liczyły 99 milionów lat (świt górnej kredy, konkretnie cenomanu), cała czaszka prawdopodobnie półtora centymetra, a kompletne zwierzę - maksimum 6 centymetrów. Był więc rozmiarów kolibra (hawańskiego), i dość podobnie wyglądał. Nazwano to-to Oculudentavis khaungraae.

Oculu-coś, stan na marzec 2020

Pięknie było do lipca tego samego roku, kiedy to uznano, że stwór musiał być jaszczurką. Podejrzliwość wzbudziły zęby, a konkretnie ich osadzenie w kości, podczas gdy u dinozaura powinny być w zębodołach. Jaszczurze były też kości czworoboczna i jarzmowa, oraz podniebienie. Zdziwienie wzbudziła natomiast kość tuż przed oczodołem, nieprzypominająca niczego widzianego wcześniej u jaszczurek. Podczas identyfikacji stosowano porównywanie z pokrewnym gatunkiem O. naga, który był kompletniej zachowany i bardziej przypominał jaszczurkę.

A to O. naga, krewniak "problemu" z tej samej kopalni

Rekonstrukcja przeżyciowa O. naga

Jak na razie "dziób" O. khaungraae wygląda na konwergencję. Możliwe też, że to po prostu zdeformowane zwierzę. Jakkolwiek by nie było, nadal ma status sensacji, ale już bardziej wśród specjalistów, niż opinii publicznej. 

Skany po usunięciu uszkodzeń


sobota, 12 czerwca 2021

O powstawaniu "Predatora", cz. 1: O mały włos, a skończylibyśmy z Mrówo-Człekiem

Na początku był żart – „Rocky’emu [Balboi] to się niedługo skończą przeciwnicy na Ziemi, jak tego  ruskiego olbrzyma obił, następny będzie musiał być E.T.” – który Jim i John Thomasowie wzięli na poważnie. W 1985 napisali scenariusz do filmu „Hunter”, w którym wielki jak dąb ufok napieprza się może nie z samym Sly’em, ale z całą bandą napakowanych wojaków.

Mieliśmy pomysł na zrobienie historii o bractwie łowców, którzy przybyli z innej planety, żeby polować na mnóstwo rzeczy, ale zorientowaliśmy się, że to nie działałoby zbyt dobrze, więc zostawiliśmy jednego łowcę, który polowałby na najgroźniejszy gatunek – niech to będzie człowiek, a najgroźniejszy człowiek to doświadczony żołnierz.
- Jim Thomas

Pierwsze koty za płoty

Drugie koty za płoty. Teraz widzicie ten problem?

Pierwszy pomysł na wygląd obejmował „uderzająco ludzką” twarz o „różowych, słabowidzących” oczach, wyraźnie przystosowanych do kiepskiego oświetlenia, bezwłosą i półprzezroczystą skórę (Morlock?) oraz świecącą na zielono krew (co do której mam taką teorię, że fosforyzującą łatwiej było wypatrzeć w półmroku dżungli, a takiego koloru lightsticki najłatwiej było zdobyć). Właściwie to ciągłe przeprojektowywanie przetrwały jedynie ta krew i technologia niewidzialności. No i człekokształtność, bo od początku chciano "człowieka w kostiumie".

To wygląda jak plan filmu "Mrówo-Człek, strażnik Amazonii"
(scena śmierci Dillona, tak bajdełej)

Do „ożywienia” Łowcy wynajęto Steve’a Johnsona i Boss Film Studio. Prototyp był wysoką, chudą kreaturą stanowiącą połączenie cech owadzich i gadzich, o łbie zdolnym – dzięki sterowaniu z kabla – do obrócenia się nawet o pełne koło.

To wyglądało bardziej jak krzyżówka insekta ze Speed Racerem, albo losowa postać z japońskich kreskówek. Albo, może, jedna z tych człekokształtnych rzeczy, z którymi walczyła Godzilla. Szkice produkcyjne były bardzo dobre, ale jak na projekt nowego straszydła, to już nie.
- Stuart Land, rzeźbiarz z BFS 

Sen z powiek zespołu spędzały nogi o wydłużonych stopach; nigdy wcześniej żaden kostium dla człowieka nie przewidywał takiego elementu, więc skonstruowana od zera mechanika okazała się nowinką w świecie animatroniki, i to szalenie problematyczną – już na prostym podłożu Łowca, zamiast zwinnie mknąć, kuśtykał niczym pańcia na zbyt wysokich szpilkach, a praca w plenerze to był koszmar na jawie. Żadnej mowy o wspinaczce, pływaniu i wszystkim innym, co przewidywał scenariusz. Dodatkowo tyczkowaty stwór wyglądał przy Schwarzeneggerze, Weathersie i Venturze (kolejno: Dutchu, Dillonie i Blainie) po prostu zbyt śmiesznie, żeby to jego uznać za zagrożenie. 

Prace wstrzymano na sześć miesięcy.

niedziela, 6 czerwca 2021

Ukryty upadek rekinów

Wydawałoby się, że do czasów masowych połowów na zupy z płetw rekiny miały się dobrze, c'nie? Otóż nic bardziej mylnego.

Dobrze to się miały przez 450 mln lat, licząc prawdopodobne prarekiny ordowickie i sylurskie (a więc dłużej od dinozaurów, drzew, trawy czy ssaków), przynajmniej na interglacjałach międzywymieraniowych - a przetrwały Wielką Piątkę (albo czwórkę, zależy od kwalifikacji gatunków). 

Niepokojąco zrobiło się dopiero 19 mln lat temu - na pysk runęły wtedy liczba (90%) i różnorodność (70%) rekinów. Wprawdzie wiercono za osadami tylko na północy i południu Pacyfiku, ale do podobnych zdarzeń musiało dojść w całym oceanie, może nawet w innych wodach. Przyczyny nie są znane (poziom izotopów węgla i tlenu był tak przeciętny, że zmiany klimatyczne można pominąć). Badania trwają.

O powstawaniu "Obcego", cz. 3: Czy leci z nami Space Jockey?

Prapoczątki Pacjenta Dentystycznego (ten fotel) są niejednoznaczne - z jednej strony zrzynka z  Planety wampirów  aż krzyczy, z drugiej O...