poniedziałek, 1 maja 2023

"Skrzynia pełna dusz", Marcin Mortka

Serie beletrystyczne przypominają trochę seriale - lepiej załatwić je na raz, bo się pozapomina. Półtora roku przerwy mogło kiepsko wpłynąć na moją ocenę, przez co porównań warsztatu nie będzie. Możliwe też, że znieczuliłam się na wulgaryzmy, bo w tej części mi właściwie nie zawadzały. Nie wiem, co o tym myśleć.

Nie pamiętam, jak było poprzednio, ale teraz czepiłabym się scen walki, które miejscowo spowalniają zbędne w tej sytuacji epitety. Jestem zwolenniczką dostosowywania opisu do dynamiki sceny, i miałam tu wrażenie, że akcja momentami buforuje. Wciskanie słowa "celny" naprawdę nie jest potrzebne, jak już się wspomniało, że przeciwnik nie wstał po oberwaniu.

Mam też wątpliwości co do stosowania przez postaci jak najbardziej realnych imion. Zwłaszcza przy pozmyślanych. Te wszystkie Edmundy i Korneliusze brzmią przy Kaniach i Vladanach schizofrenicznie.

Wspominałam, że wszystko tu jedzie na konsekwencjach? Ano okazało się, że wzmianka o misji na początku pierwszej części nie była luźna - to był odsunięty w czasie prolog. O protagoniście nie umiem powiedzieć nic poza właśnie tym, że od początku serii wplątuje się w coraz większe szambo, i choć się certuje, że on chce być tylko rodzinnym facetem, nie przeszkadza mu to w przyjmowaniu rozplątywania sytuacji, jakby władyki nie miały nikogo właściwszego. Bo chyba nie mają. Siły Złego (z wielkiej, tak się u nich złe siły nazywa) buszują nawet w księciowskich obejściach, a wszystko w rękach karczmarza dorabiającego po godzinach jako najemnik. Dziwna kraina.

O co biega ze skrzynią, dowiadujemy się dopiero pod koniec, bo wszystko pomiędzy pierwszą wzmianką a faktyczną misją rozbija się o konsekwencje akcji z pierwszej części i politykę. Niemniej cały czas daję plusa za konstruowanie przez autora tropów. Poza tym poznałam kilka archaizmów, o których nawet nie wiedziałam, że ich nie znam.

Dobrze, że oszczędzono tym razem kliszy "kobiety u władzy lecą na narratora". Albo zapeszę, zobaczymy w czwartej części (na ilu to się właściwie skończy?).

O powstawaniu "Obcego", cz. 3: Czy leci z nami Space Jockey?

Prapoczątki Pacjenta Dentystycznego (ten fotel) są niejednoznaczne - z jednej strony zrzynka z  Planety wampirów  aż krzyczy, z drugiej O...