Oglądam zdalne wykłady Muzeum Ziemi właściwie od początku, więc jak się okazało, że organizują dwa pod rząd z żywą publiką, już wiedziałam, jak wykorzystać tegoroczną Noc Muzeów.
Zacznijmy jednak od uwagi, że te trzy godziny zmieniły się w jedną wielką paradę - rozumiem, że rowerzystom prościej było przejeżdżać przez przerwę między widownią a stanowiskiem operatora, ale piesi też woleli leźć samym środkiem, zamiast nie przeszkadzać i przemknąć tyłami. Modelki cholerne... Jeden facet stanął nawet idealnie pośrodku widoku i powolnym krokiem zawrócił. Brakowało, żeby zrobił dzióbek i wdzięcznie się wygiął. Przynajmniej popodziwiałam psy.
Przechodząc do wykładów - doktor Roksana Maćkowska wydawała się onieśmielona taką formą, ale sam pokaz jej wyszedł. Ciekawie było się dowiedzieć o sposobie postrzegania meteorytów przez różne ludy, i że Arystoteles był cepem, przynajmniej jak na nasze czasy.
Wykład doktora Tyborowskiego był dla mnie mniej ciekawy, ale nie nudny. Szkoda tylko, że zabrakło platybelodona, bo deinotherium nie wyglądało aż tak dziwnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz