Nie ogarniam, czemu producenci tak uwielbiają ten typ kompozycji |
[SPOILER: zrobili to. KONIEC SPOILERU]
Jak już wracać do kina po zastoju, to z przytupem. I bardzo dobrze zrobili z tą wyłącznie kinową emisją - monumentalizm tego filmu wymagał wielkiego ekranu i dobrych głośników.
Bo "monumentalny" to najlepsze określenie - taka była muzyka, tło i czerwie piaskowe. Technologia i budowle miały w sobie coś z zeszłego stulecia, co bardzo cenię. Sama scenografia (green czy nie) była surowa i nie odciągała uwagi od aktorów, a jednocześnie ładnie ją dopełniała.
O grze aktorskiej nie mam za specjalnie zdania - była albo dobra, albo bardzo dobra, skoro się jej nie czepiam.
Co do samych postaci, to je również objął duch subtelności - wygląd w sam raz, każdy miał coś do roboty, zamiast snuć się bez celu (jak w 1984), i kogo miało się lubić, lubiło się. Relacje wypadały całkiem wiarygodnie, na mój gust, i o wiele lepiej oddawały beznadziejne czasy. Również punkt za dobrze poprowadzone postaci kobiece (nie, nie mam nic przeciwko zrobieniu z doktora pani doktor, jeśli nadal pełni taką samą rolę dla fabuły).
Nie bardzo mam się jak odnieść do książkowego oryginału, bo odpadłam gdzieś po stu stronach (książka śmierdziała innymi użytkownikami); zresztą za samą historią nie przepadam, trochę za rozległa. Ale trzyma się chyba nieźle.
Tylko mam takie małe pytanie (od kolegi): w jaki sposób taka metoda poruszania skrzydłami otrzymuje ważki/ornitoptery w powietrzu?
Reżyseria: Denis Villenueve
Występują: Timothée Chalamet, Rebecca Ferguson, Zendaya Coleman, Oscar Isaac, Jason Momoa, Stellan Skarsgård, Josh Brolin, Dave Bautista, Javier Bardem
źródło ilustracji: IMDb.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz