19 września 2025

Stranger Things - sezon 1 (2016)

Nie przeszkadza mi, że to było mało odkrywcze. Ba, ja nawet lubię nowe podejścia do tych samych tematów, i tak jest ograniczona liczba kombinacji. A większość filmów, które lubię, powstały w ejtisach. To, co mi przeszkadza, to subtelność nawiązań niczym czołg na rabatce. Jakby Dufferowie podeszli do sytuacji niczym dzieciak do posiłku - widać bez specjalnych oględzin, co było na obiad, czyli E.T. na przystawkę i D&D na główne. A na deser King.

Głównym składnikiem tego deseru jest Podpalaczka, marynowana w eksperymentach parapsychologicznych, reszta to drama. Przy czym ta reszta to tylko dla posmaku, nawet nie smaku - książeczka reklamująca serial producentom obiecywała zło pod postacią ludzkiej natury, ale wymieńcie mi wszystkie takie przejawy, oraz możliwe przejawy, które się nie pojawiły. Bo miejsca w misce starczyło dla grzebania w pozostałych dziewięćdziesięciu procentach mocy mózgu.

(A patrząc po fabule, zamiarach Dufferów i aluzjach, poza byciem fanfikiem E.T./Elliott to głównie fanfik Kinga, z tych bez głębszego researchu - motywy tak, czynnik nie.)

Przystawka była na jeden kęs, za to danie główne będzie wszędzie, do przesytu, do pęknięcia żołądka. Przede wszystkim ten drugi wymiar jakimś dziwnym trafem wygląda jak wersja jednej z kampanii - cokolwiek stamtąd wylezie, ma ładne i wygodne porównanie. Świat interpretowany jako turówka wyobrażona przez straumatyzowane dziecko.

Na razie wszystkie elementy - eksperymenty, Siła Przyjaźni™, nadnaturalne zło - współgrają, że nawet nie żyjąc w ejtisach, da się wczuć. Sytuacja jest też ejtisowo nieskomplikowana: znika dzieciak i równocześnie naukowcom z lokalnego laba nawiewają eksperyment i coś, co eksperyment wyciągnął z sąsiedniego wymiaru. Oczywiście to się łączy. W czasie, gdy obsada bawi się w detektywów, bebok sieje zamęt, a eksperyment stara się nie doprowadzić do zabicia kotów przez ciekawość, bo byli dla niej jedynymi miłymi osobami w życiu.

Przystawka jest na początku, więc i E.T. na początku, logiczne. Dlatego wątek dzieciaków wygląda jak fanfik, w którym Elliott zakochuje się w kosmicie, tylko kosmitą jest dziewczynka-eksperyment, która powinna rozwalić mu głowę, gdy tylko na nią krzyknął (widać wpoili jej karność, no dobra). Elliottem tego cyrku jest Mike, patetyczno-heroiczne słoneczko, i jest w nim w znaczeniu, o które nie chodziło Dufferom - chyba, że chcieli stworzyć nieletniego dupka. Facet, wiem, że zniknął ci kumpel, ale zluzuj, pokrzywdzona primadonno. Nie dręcz nowo poznanej dziewczyny, która wyraźnie właśnie uciekła ze strasznego miejsca i nie rozumie nowej sytuacji. I sygnalizuje z subtelnością monstertrucka, że brnięcie w to dalej to taki se pomysł. Posłuchałbyś też kumpli, bo to wyraźnie nie ty jesteś w tej paczce mózgiem (tylko Dustin albo Lucas. Może się tym dzielą?). Najwyraźniej odzyskanie jednego kumpla za dwóch to poświęcenie, na jakie jesteś gotów. Nie wierzę, że to mówię, ale aktor naprawdę wypadł przystępniej w To: Rozdział pierwszy. Żeby Rick Hawkins Junior wzbudzał więcej sympatii niż Elliott, to już trzeba mieć nadprzyrodzone umiejętności.

Wątek Joyce równocześnie podziwiam i go nie cierpię, za skojarzenia, jakie może przywołać wykorzystanie podobnych elementów w przyszłości; czasem niektóre rzeczy bywają zbyt trendy. Mam tylko wątpliwości co do jej relacji ze starszym synem - to wyglądało, jakby ona ignorowała Jonathana na rzecz młodszego, bo "jest już zaradny". Przypomina sobie o nim losowo - głównie, żeby go guilt-trippować; jedynym objawem troski była wzmianka o znalezieniu mu obstawy na wycieczkę do ksero w drugim odcinku - i nic nie wskazywało, żeby się martwiła, gdy znikał na dłużej podczas nietypowych wydarzeń, w tym raz na KURWA CAŁĄ NOC. Może i takie podejście do piętnasto-szesnastolatków (jeszcze do tego wrócę) było wówczas normalne, ale mnie to wyglądało, panie majster, że chłopak jest zaniedbywany emocjonalnie. [Errata: zasięgnęłam opinii u ludzi żyjących w ejtisach - polskich, ale ejtisach - i będących na podobnym etapie życia, i starsze dzieci faktycznie szybciej wpychano w dorosłość, żeby niańczyły młodsze.]

Mówiąc o stosunku do nastolatków lat 80. - jak to w końcu było, że gdy mały wsiąkł, to wszyscy pod budkę, a gdy Barb wsiąkła, nikt nie dał faka (poza Nancy)? Musi być jakaś granica wieku, w którym dzieci przestają się liczyć dla społeczeństwa, tylko gdzie? Szesnaście lat? Piętnaście? Czy po prostu Hopper dał się przekonać na szeroko zakrojoną akcję, żeby Joyce zeszła mu z głowy? I czemu rodzice Barb tak nie naciskali? Ameryka naprawdę nienawidzi nastolatków.

Na odpowiedź, czym chcą się z ejtisów inspirować, Dufferowie musieli odpowiedzieć: "Wszystkim!". I dostali wszystko, a że nie da się panować nad każdym wątkiem, w końcu jeden staje się faworyzowany. Niuniusiem mamusi bezsprzecznie były dzieciaki - ich inspiracja przeszła właściwie w całości, co ironicznie doprowadziło do najlepszego dopracowania; Dufferowie muszą wspominać z sentymentem tamten okres w życiu. Drudzy do żłobu dogrzebali się dorośli, kingowsko zmęczeni życiem, zwłaszcza Hopper i jego Smutna Przeszłość™. Ochłapy zostały, co za zaskoczenie, nastolatkom - cały ich byt koncentruje się wokół dzieciaków i wymiaru D&D, doceniajmy te rzadkie momenty traktowania ich jako samodzielnych postaci, zamiast fabularnego supportu; Dufferowie muszą się wstydzić tamtego okresu w życiu.

Ale muzyka mi się podobała. Soundtrack carpenterowski to zdecydowanie atut (BTW w trakcie reklamy posiłkowano się podkładem z The Fog, które jest jednym z moich faworytów. I to w zasadzie jedyne nawiązanie, od kiedy wynieśli się z Long Island). Znalazłam tam parę kawałków na playlistę, ale nie przebiją wszystkich trzech Strażników Galaktyki.

https://rzekaswiadomosci.blogspot.com/2024/12/modziezowkowe-bingo.html
______________
ilustracja: strangerthings.fandom.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Śmierć jednorożca (2025)

Jeden z tych, których opis brzmi jak kolejna oderwana klepka, ale realizacja dobrze się klei. Jednorożce mają rozbudowane tło i lwią część u...