sobota, 5 lutego 2022

Ku chwale kakaowca

Długo można narzekać na zwyczaje rdzennych Mezoamerykanów (jak się nie lubi krwi), ale jedno musi ocieplać ich wizerunek - czekolada.

Dość dla Majów pechowo, Jukatan to średnie miejsce dla kakaowców - mało wody, braki na cieniu, pogoda postrzelona jak koń po westernie - ale znaleźli na to sposób. Bo to pomysłowi ludzie byli, bardzo wynalazczy. Otóż Jukatan jest ubogi w rzeki i jeziora, ale w zamian ma cenotes. Dużo cenotes. A w nich masę wody.

Na jedenaście lejów przebobrowanych przez zespół amerykańsko-meksykański, w dziewięciu udało się dogrzebać teobrominy i kofeiny typowej dla kakaowców, plus schody, rampy, ołtarze i trochę jadeitowo-ceramicznych szpargałów, np.: w takim Dzadz ion niedaleko Coba (45 km na północny wschód od Tulum) było ramię figurki, kadzielnica, ceramiczne ziarna i kilka kakaowców. Kiedyś miało się szacunek do tego, co się jadło.

Ręka z bransoletą i, eee, jakiś kawałek ceramiki

Sztuczne ziarna. Niestety skali brak

Stukilometrowy szlak handlowy w pobliżu lejów sugeruje, że możni kontrolowali hodowlę. W końcu ziarna kakaowca były dla Majów tym, czym cebulki tulipanów dla XVII-wiecznych Holendrów. Znaczy pieniędzmi. Mieli nawet osobną boginię od kakao, Ixkawkaw.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Stranger Things. Lot Ikara", Caitlin Schneiderhan

Węsząc zainteresowanie blankami w biografiach faworytów widowni, Stranger Things od drugiego sezonu pompuje merszandyzę literaturą, w niektó...