Temat ciężarnej mumii nadal na chodzie. Tym razem o jej potomstwie.
Pomimo braku bezpośredniej ingerencji ze strony balsamistów płód i tak się zakonserwował, a szerzej "ukisił jak ogórki w beczce" (to nie moje słowa, tylko parafraza uczestniczki projektu, doktor Marzena Ożarek-Szilke).
Brązowe - płód. Białawe - chyba miednica matki (I'm an archeologist, not a doctor). |
Zmarłą w czasie procesu mumifikacji obłożono natronem, czyli naturalną sodą, której zadaniem było osuszenie ciała. Płód jednak pozostał w macicy i zaczął "kisić się" w kwaśnym środowisku. To proces podobny do tego, dzięki któremu do naszych czasów zachowały się pradziejowe ciała w bagnach - wyjaśnia Ożarek-Szilke (a to akurat cytat).
Po śmierci matki proces rozkładu w jej macicy uaktywnił kwas mrówkowy i inne podobne substancje; gwałtowna zmiana PH wypłukała z kości płodu i tak marne minerały. Następnie tkanki odwodniło.
Takie dwa procesy wyjaśniają nam, dlaczego prawie nie widać na zobrazowaniach z tomografu kości płodu. Widoczne są co prawda na przykład rączki, czy stopa, ale nie są to kości tylko zasuszone tkanki - tłumaczy dalej badaczka.
Została właściwie sama czaszka, jako najszybciej wykształcana.
Według badaczy może być więcej takich mumii, tylko należałoby się rozglądać na skanach raczej za tkankami, niż kośćmi.
Głowa to to przy okrągłym żółtawym, tak? |
Na razie szczegóły dotyczące jestestwa płodu są nieznane. Wiadomo tylko, że matka nie zmarła na pewno w wyniku powikłań porodowych - kanał rodny jest zamknięty.
I jeszcze inne ciekawostki o tej mumii (jak macie wolne półtorej godziny):
https://archeologia.com.pl/plod-w-mumii-przetrwal-2000-lat-dzieki-nietypowemu-procesowi-rozkladu/ (i ilustracje 2-3)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz