Wrześniem ubiegłorocznym archeologowie kopali między dwoma zrujnowanymi świątyniami pod Luksorem (dawniej Teby), licząc na znalezienie trzeciej zrujnowanej świątyni. To, co wykopali, ich zaskoczyło - zrujnowane miasto!
Fenomen polega na tym, że konstrukcje były świetnie zachowane, i do tego pełne prawie trzyipółtysiącletnich śmieci. Państwo naukowstwo sugerują, że może mieć z tym coś wspólnego niejaki Amenhotep IV, szerzej znany jako Echnaton (jego rodzice byli mumiami numer 11 i 12 na zeszłotygodniowej paradzie w Kairze).
Kawałek "złotego"/piaszczystoceglastego miasta |
Otóż wprowadzenie: Echnaton był kawałem agenta i wywrotowcem. Odpowiadał za największą schizmę starożytnego Egiptu (wraz z wprowadzeniem bóstwa pod postacią złotego talerza z rączkami), zmianę w sztuce i ogólny chaos... przez jakieś siedemnaście do dwudziestu dziewięciu lat, po czym wypięli się na niego wszyscy, z własnym synem na czele. Niedawne znalezisko ma pomóc zorientować się, czy za jego odpał odpowiadali rosnący w siłę kapłani Amona, czy coś innego.
Już nie takie złoty bibelot z jednego z warsztatów |
A jakiej to zrujnowanej świątyni szukali archeolodzy? Grobowej Tutenchamona - czyli takiej, gdzie poddani składali dary po śmierci władcy (jakby nie patrzeć, w ich kulturze personifikacji bóstwa). W sumie o wiele lat się nie machnęli - miasteczko założył Amenhotep III, czyli dziadzio króla Tuta. Tylko circa pół wieku.
Co Echaton miał wspólnego z zachowaniem miasta? Otóż zmiany. Warsztaty pochodzą z czasów jego ojca, a jak wielu zapewne wiadomo, król-wywrotowiec wyniósł się był w cholerę na szczerą pustynię, zabierając ze sobą stolicę z Teb do Achetaton (jej resztki mają dziś nazwę Amarna), więc miasteczko opustoszało, a wszystko zasypał piach. Ot i wsio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz