niedziela, 18 czerwca 2023

"Projekt Hail Mary", Andy Weir

Za najlepszy tekściarsko kawałek Iron Maiden uważam Satellite 15... The Final Frontier (podobne do Space Oddity, jeśli jest tu ktoś z przeszłości). To wspaniała metafora pogodzenia się z nieuniknionością, a poza tym sytuacja z Projektu Hail Mary jest podobna.

Zaczynamy w miejscu, w którym hero ocyka się w sąsiedztwie mumii, z taką amnezją, że dopiero serią eksperymentów udaje mu się zorientować, że oto jest porzucony w kosmosie, cholera wie gdzie (I'm stranded in space, I'm lost without trace). Wspomnienia wracają mu chronologicznie, więc orientujemy się wraz z nim, że lecimy w stronę gwiazdy, i nie, nie mamy w nią wlecieć z ładunkiem wybuchowym (Too close to the sun, I'm surely will burn); choć Ziemia faktycznie zamarza. Nie ukrywam, że opis z okładki trochę mi zepsuł niespodziankę. Jeśli na tym etapie to się kojarzy z W stronę słońca, pewnie właśnie tak miało być.

No tak. Ratowanie świata, ostatnia nadzieja ludzkości. Ach, ach. Po inwazji MCU mam przesyt tego całego poświęcenia dla dobra większości, chyba przeczytam Marsjanina. Ale dobra, na Amerykę nie poradzisz.

Natomiast hero władował się w misję samobójczą (I haven't a chance of getting away), bo jest naukowcem. Wreszcie jakiś postęp. Co w kosmosie miałby do roboty trep, nareszcie realizm! Choć w sumie śmiesznie byłoby obserwować wojskowego próbującego rozkminić biologię astrofagów (zaraz) i tajemnicę Tau Ceti. Szczęśliwym trafem hero przypomina sobie, że ogarnia, z czym się je te astrofagi, a etat nauczyciela przyrody może być atutem.

Duchem science fiction są kontakty z pozaziemskimi formami życia, amirite? Czego nie zaspoilerowała okładka, to że jedziemy dwoma tropami - wrogie formy i przyjazne formy. Przy czym wrogie to trochę nadużycie, astrofagi po prostu sobie funkcjonują, i przypadkiem to funkcjonowanie jest problematyczne dla innych żyjących. A raczej tego stopnia rozwoju cywilizacji. No bez jaj, jedynym powodem, dla którego to wszystko się dzieje, jest wąski moment pomiędzy wynalezieniem komputerów, atomu i lotów w kosmos, a ogarnięciem tego w sposób umożliwiający rozwiązanie problemu bezboleśnie, nawet hero o tym wspomina! W przeciwieństwie do niego, ludzkość zdecydowanie nie wzięła sobie do serca słów piosenki Iron Maiden.

I nie byli w tym odosobnieni. Ten sam problem dzielą przyjazne formy. Na początku hero włączyła się schiza, czy aby nie skończy na talerzu, ale strach ma wielkie oczy (spoiler - ten kosmita nie miał oczu), Eridianin o ksywie Rocky okazał się chętny do współpracy. Da się nie wpaść w panikę przy spotkaniu kosmity? Da się! Dobrze, że główny nie był wojskowym. (Mała dygresja APO Eridian - ze świadomością braku kreatywności ich planetę określa się jako Erid, co miałoby sens, gdyby o ludziach mówiło się Ziemianie, nie ludzie. Ja po prostu nie cierpię motywu nazywania kosmitów po ich macierzystych planetach, przecież wszystkie formy życia z tamtego ekosystemu to Eridianie! Najwyraźniej z hero żaden humanista). Oraz to, co mnie najbardziej ujęło - komunikacja międzygatunkowa. Uwielbiam to przedstawienie pierwszych prób porozumienia z Rockym, opartym na innej biologii i systemie liczenia! Wprawdzie w drugiej połowie to trochę schodzi na dalszy plan, bo ratowanie świata, ale Weir jest konsekwentny i trzyma się różnic kulturowo-technologiczno-środowiskowych do końca. (Dygresja #2: to był dopiero drugi kontakt z kosmitami, pierwszymi były astrofagi. Z nimi było typowo - do labo, i jak tylko się ludziska połapały, że można je rozmnażać, to dawaj eksperymenty! Założę się, że to samo myśleli pierwsi pasterze-rolnicy neolitu, gdy tylko się połapali, że mogą wpieprzać się w życie seksualne innych istot żywych. Ten gatunek nigdy nie rozczarowuje, gdy chodzi o rozczarowanie).

Jeśli nie ogarniacie fizyki i biologii komórkowej, nie polecam. Ostrzegam - dużo, dużo cyferek! To bardziej science fact, nie fiction, więc to fanów nauki w stanie czystym zachęcam. Szczególnie zaznajomionych z FNiN (starsze pokolenie, typ podania wiedzy nie jest dostosowany dla młodych) zachęcam, znajoma woń fizyki odpowiedzią na rozterki! Może i nie rozumiałam połowy z tego, co tłumaczył, ale jak fajnie się to czytało! (We FNiN, jakby co, problemów z tym nie miałam. Widać nadal mam dziesięć lat :-P). Rysunki mogłyby być pomocne. 

Z postaci najwięcej da się powiedzieć o Stratt. Znacie ten mem "jeszcze nikt nie powiedział nic tak prawdziwego i jednocześnie kontrowersyjnego"? Cała Stratt. Zimna sucz o myśleniu tunelowym, ale kurde, jak trudno nie przyznać jej racji! Ona nie owija w bawełnę ani nie bawi się w półśrodki, ona działa! Jest jak strona osobowości zmuszająca do wyjścia ze strefy komfortu, żeby nie obudzić się we wrzątku. Taka antybohaterka. I nie zgadzam się z nią, ucieczka to nie jest karygodna postawa, jest bardziej naturalna niż poświęcenie (przeczytajcie to, nie będę spoilerowała). Nie pasowało mi tylko jedno - misja na top top top priority, nic się nie ma prawa spieprzyć, każda technologia przetestowana śmidryliard razy, bagaż i biblioteczka mają uwzględniać każdy możliwy scenariusz, w tym nieprzewidziany... a nie wpadła na procedury na wypadek amnezji? Trzy osoby z jednakową szansą kipnięcia, i nikt nie pomyślał nawet o głupiej kartce "nazywasz się ... twoim zadaniem jest ... masz czasu ..."? LOL

Główny bohater... No, o ironio aż tak w pamięć nie zapadł. Większość przeczytanych przeze mnie książek jest pisanych w trzeciej osobie, więc odruchowo traktuję narratorów jako bezosobowych, głównie dlatego. Częściowo przez czas teraźniejszy, bo go nie lubię. I wreszcie, bo to raczej everyman. Ale miał bardzo fajne poczucie humoru.

A oto, co uważam za najlepszy fragment:

– Mam go! – odezwałem się podekscytowanym tonem.  Ukatrupiłem drania!
 Brawo – odparła Stratt, nie odrywając wzroku od tabletu.  Jest pan pierwszym człowiekiem, który zabił obcego. Jak Arnold Schwarzenegger w Predatorze.
 Wiem, że to miał być żart, ale tamten Predator sam wysadził się w powietrze. Więc pierwszym człowiekiem, który rzeczywiście zabił Predatora, był Michael Harrigan, którego grał Danny Glover w Predatorze 2.
- str. 71 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mumia - 25 lat

Było pewne wyzwanie, ten film ma ogromny dystans do siebie. Tym razem ciekawostki o samej mumii. Wszyscy znają historię, jakie prace były ni...