[Dlaczego w całej serii uparcie tłumaczą "realm" jako "kraina", skoro "królestwo" jest bliżej w słowniku? Przecież już raz był podmiot żeński w tytule, dla równowagi powinien być nijaki!]
Mamy pewien progres, bo za akcję w końcu nie odpowiada nieprzemyślany pomysł Riley. Tylko łatanie konsekwencji po takowym. Pamiętajcie, dzieci - jeśli "banda nudnych dziadków" twierdzi, że regularne używanie dyngsu do podróży między światami zrobi tym światom kuku na muniu, nie bierzcie przykładu z Hattie i zmanipulowanej przez nią Riley, bo nudne dziadki jednak mają dłuższe doświadczenie.
W czym postępu nie ma, to w gubieniu czynności (acz przyznaję, że coraz rzadziej), z których jedna sytuacja - brak wzmianki o otwieraniu wszystkich klatek pomiędzy pierwszą a ostatnią - wygląda na przyspieszenie, ale jak Riley wydostała się z moździerza? Oraz czemu trzeba wracać o akapit, żeby zrozumieć, że Hattie poleciała do drugich drzwi, a nie zawróciła do tych, którymi weszła?
Na szczególną uwagę zasługuje zdanie, przez które cała intryga drugiej książki idzie się tarmosić w krzaki - a sens jego taki, że po zgonie Riley i Dahl, jako personifikacje Słońca i Księżyca, wracają na nieboskłon (zgodnie z zasadą, że dusze wracają, skąd pochodzą - co w przypadku większości istnień oznacza przechowalnię w Krainie Duchów). Tyle że, jak wszyscy pamiętają, Riley popełniła samobójstwo i wylądowała w standardowych zaświatach. Jakieś wyjaśnienie tego fenomenu? Ktoś kojarzy, czy Graci Kim odpowiadała na podobne pytanie w swoich socjalach?
I włosy Dahla, praktycznie przy każdym jego pojawieniu w narracji MUSI paść przypomnienie o kolorze jego włosów, zawsze jakieś takie poetyckie. W poprzedniej części to męczyło, w tej korciło, żeby zgolić mu ten łeb.
Tym razem więcej rzeczy zaskoczyło mnie pozytywnie:
⇨ zygzak ekspozycja muzealna-emmettowe tłumaczenie o syndromie oszusta;
⇨ przypadkowy nur w ocean hotelowej fontanny;
⇨ okołokrólicze inside jokes w farmaceutykach (Lab animals just wanna have fundamental rights!);
⇨ załamanie nerwowe Riley po dźgnięciu istoty żywej;
⇨ moje ulubione - bardzo ukryta aluzja do Predatora, kiedy Lisica użyła czaru niewidzialności.
.gif) |
https://tenor.com/pl/view/predator-eyes-flash-flashing-glow-gif-17155899 |
Postaci (nawet Jennie) zrobiły krok ku Jedni i nie ma już nikogo, kto by wkurzał lub radował, co zawdzięczamy regularnej wymianie towarzyszy przez Riley. Chyba tylko to uratowało Hattie przed zostaniem hidden-villainem. Emmetta natomiast to, że autorka w końcu przestała udawać, że wie, jak zachowuje się człowiek "chłodny" emocjonalnie. I niestety, ale Bogini Jaskiniowa Niedźwiedzica w pierwszej części była jedyną z panteonu, która zachowywała się jak faktyczny wielomillenijny byt, a nie gimnazjalistka z kółka dramatycznego (dobra, jeszcze Wodna Smoczyca się wybijała, ale czy naprawdę musiała bawić się w zagadki?).
*
W podsumowaniu całej serii, seria drobnych wątpliwości:
1. Status hybrydy Emmetta. Dosłownie żaden element trzech książek nie wskazywał, żeby uznawano to za coś złego - nikt nie złorzeczy na matkę Emmetta za ślub z niemagicznym, nikt nie goni samego Emmeta, nawet Jennie, po której takiej akcji należałoby się spodziewać. Najwyraźniej cała ta niechęć to po prostu luźne gadanie bez odniesienia do rzeczywistości.
2. Związki małżeńskie. Praktycznie każde małżeństwo, jeśli wspomina się jego przynależność klanową, jest wewnątrzklanowe. Międzyklanowe najwyraźniej mogą istnieć, skoro dorośli nie próbują poprawiać shippowania przez dzieci Hattie z chłopakiem nie-Gom, ale najbliżsi dorośli są pro-inkluzywni (czy w takim razie dzieci nie przemycałyby opinii własnych rodziców? Sugerując, że ich rodzice też nie widzą nic złego w związkach międzyklanowych?). Ta kwestia jest jednym wielkim niedopowiedzeniem, a założę się, że wielu czytelników interesowało, po którym rodzicu dzieci z międzyklanowych związków dziedziczyłyby magię.
3. Inkluzywność społeczności szamanów (czy tam czarownic według wersji oryginalnej; który geniusz wpadł na szamanów!?). Jak duża jest ich społeczność? I jak to się przekłada w stosunku do populacji Koreańczyków (globalnie circa 82 miliony, jak na czas trwania serii)? Przy zakazie krzyżowania z mugolami saram w końcu doszłoby chyba u szamanów do kojarzenia krewniaczego?