31 maja 2025

Wnioski z "To"

Zostawmy kwestie, czy ekranizacje z 1990 i 2017-2019 były udane czy nie - budżety i możliwości techniczne mieli, jakie mieli. Odpowiadając, czemu To Kinga wymaga specjalnego traktowania - jest w cholerę długie. Banał.


Dlaczego trudne do ekranizacji?

🤡 Przede wszystkim tam jest wszystko - flashbacki, teraźniejszość, flashbacki flashbacków, wycinki gazetowe (kinda jak w Carrie), programy historyczne/przyrodnicze/oba naraz; w pewnym momencie następuje dłuższy kawałek o geologii i historii białego osadnictwa, zakończony wnioskiem, że dany kawałek ulicy nie zapewniał możliwości obrony przed stadkiem troglodytów. Możliwy konflikt priorytetyzowania względem istotności dla fabuły a zadowolenia fanów (wiem, że sporo osób interesowała śmierć Eddiego Corcorana).

🤡 Poziomy flashbacków zasługują na specjalny graf - główną linią jest "dorosłość", która dzieli się na flashbacki "dzieciństwo" i "książkę Mike'a", a oba mają jeszcze własne odgałęzienia - w tym sceny z przeszłymi tragediami. W dodatku "dzieciństwo" jest podane dość niechronologicznie - wiadomo, gdzie jest koniec (tam, gdzie koniec książki, DUH), mniej więcej wiadomo z początkiem (teoretycznie początek książki, ale we wspominkach pojawiają się jeszcze wcześniejsze daty od śmierci George'a), a pomiędzy sieczka (są części, gdzie lipiec występuje przed sierpniem, ale again - flashbacki).

🤡 Młyn powyżej jest spowodowany dopasowaniem flashbacków do przeżywających teże - czyli nie tylko głównej siódemki (od pewnego momentu szóstki), ale i Henry'ego Bowersa, Audry, męża Beverly... Co nie brzmi na duży kłopot, ale na papierze - na ekranie pokazanie związków pomiędzy scenami musiałoby zająć trochę ekwilibrystyki.

🤡 Sami-Wiecie-Która-Scena (A-Jeśli-Nie-Toście-Szczęściarze). I to nie tylko ona, ale i parę innych. Kwestia dzieci i seksualności istnieje, ale jeśli targetem książki/filmu są Amerykanie i ludzie z XX i XXI wieków, lepiej udawać, że nie ma tematu.


Co wypadałoby zrobić (w 2044???)

🎈 Iść z trendem filmów '17-'19 i umieścić akcję "współcześnie" w roku premiery, a "przeszło" 27 lat wcześniej (czyli w 2017 i 2044, jeśli producencka góra utrzymałaby prawidłowość) - książkowe plany 1958 i 1985 byłyby za drogą imprezą, jeśli chciałoby się zgrać to z dobrymi efektami; powiem tak - reżyser musiałby mieć renomę Spielberga albo Nolana, żeby zdobyć takie finansowanie. Mogą pojawić się za to problemy ze zblazowaniem dzieci i komórkami, albo przeciwnie - dałoby to pole dla nowych pomysłów Tego. Wszystko byłoby zależne od tego, czy chcianoby zadowolić fanów Kinga, czy ówczesną widownię składającą się głównie z ludzi, którzy nie będą wiedzieć, co to lata 50..

🎈 Serial limitowany - przy tak pokaźnym materiale 3 godziny 12 minut i 5 godzin 4 minuty spaliły jako niedosyt; 8-10 odcinków byłoby w sam raz (najmniej 6 godzin, najwięcej 10), na co zezwala format książki, podzielonej na części i interludia. Ta sama formuła sprawdzała się już przy innych Kingach. [Kiedy to piszę, serial Welcome to Derry jeszcze nie miał premiery - planują ją coś na 2026?]

🎈 Nie zapominać o roli Mike'a Hanlona! IMHO był jedną z najciekawszych postaci, a oddawanie jego roli kompendium tragedii Derry w filmie z 2017 gościowi, który i tak już miał hobby, to blisko strzału w stopę.

🎈 Pozostanie przy braku seksu to dobra droga - Sami-Wiecie-Którą-Scenę łatwo wyciąć, bo nie tworzy za szczególnie ciągu przyczynowo-skutkowego z poprzednią, następną ani flashbackiem, wprowadzenie do śmierci Hockstettera będzie wymagało edycji; reszta to kawałki strumieni świadomości, więc siłą rzeczy się je pomija.

🎈 Dobrym pomysłem byłoby zaangażowanie podobnych aktorów do ról dorosłego Henry'ego Bowersa i Toma Rogana - rozdział 22 (Rytuał Chüd) zaznacza, że bardzo się przypominali. To by nawet pasowało do postawionej parę rozdziałów wcześniej teorii, że Derry ścigało Przegrywów przez całe życie.

13 maja 2025

Tarot (2024)

Nic nie zapowiadało, że to będzie dobry film - a już zwłaszcza bezczelne Ctrl+C-Ctrl+V z Blumhouse'a sześć lat wcześniej - a jednak dostaliśmy... może nie diament, ale przynajmniej dobrze oszlifowaną cyrkonię. Zawsze lepiej od szkiełka.

Jeśli oglądaliście Prawda czy wyzwanie, to już macie jakiś obraz (i wam współczuję). Fabuła Tarota to technicznie ten mem "Dasz skopiować pracę domową? Jasne, tylko zmień parę rzeczy, żeby nauczyciel się nie połapał" - punktem wyjścia jest impreza, podczas której banda studenciaków gra w grę (tarot to gra?), która okazuje się budzikiem dla uj-wi-czego, które wybija ich jak śledzie w beczce z dużo bardziej kreatywnym MO niż Vecna w ST4 (uczcie się, Dufferowie!), więc młodzież znajduje ostatniego ocaleńca z poprzedniej edycji i urządza cuda wianki. Aż strach, co opęta "głuchy telefon". Albo "muzyczne krzesła".

Jednocześnie to adaptacja książki Horrorscope z 1992, ale na ile, to nie wiadomo.

Przyjmując, że oba filmy do duchowi "brothers from another mothers", Tarot jest tym bardziej udanym. I postaci sympatyczniejsze, i cuda wianki mniej skomplikowane (kiedy oglądam takie rzeczy, naprawdę nie chcę się zastanawiać nad logistyką), i zbrodnie.

A cóż to za zbrodnie! Istny festiwal dwuznaczności! Jako aspie byłam zachwycona, bo nie lubię przenośni, a dosłowność za wróżbami była bardzo satysfakcjonująca (poza dwoma ostatnimi razami, które trącą lenistwem scenarzystów). Im brutalniejsza, tym ciekawsza, bo z racji PG-13 (dlatego nie ma tam nawiązania do "spilling guts" [idiom: wygadać się, dosłownie: wylać flaki]) wymuszała kreatywność w ukrywaniu gore, i to wcale niczego nie łagodząc - w jednym przypadku było jeszcze upiorniej, bo widać głównie reakcję ofiary, a co się dzieje za kadrem, trzeba sobie dopowiadać.

Nieco gorzej, jako dla aspie, wypadły liczne jump scare'y i zbliżenia na ryjki stworów (ano są stwory. W tym jeden w cylindrze. NA OSIEMNASTOWIECZNEJ TALII). Rzucanie ich paszczami w obiektyw nie było konieczne, naprawdę. To były bardzo dobre charakteryzacje.

reżyseria: Spenser Cohen
scenariusz: Spenser Cohen, Anna Halberg
wystąpili: 
Harriet Slater, Adain Bradley, Jacob Batalon, Avantika
____________________
ilustracja: IMDb.com

Opętanie (1981)

Dziś już takich nie robią W Holandii chodzi jako The Night the Screaming Stops , co moim zdaniem pasuje lepiej - ten daje radę, ale nie ma w...