Jako najpierwsze literackie dziecko Riordana, rzeczywistość grecko-rzymska napuchła do trzech pięcioksiągów, i właśnie wypączkowuje nową trylogię - co się działo z Percym i jego świtą między Olimpijskimi Herosami a Apollem. A działo się to, że jeśli Percy chce dostać się na uniwersytet (co, jak znający Apolla wiedzą, mu się udało), to musi zdobyć listy polecające od trojga bóstw. Za przysługi uskuteczniane w trakcie roku szkolnego, dzięki czemu czytelnik w końcu zyskuje wgląd w mniej ekscytującą część młodzieżowego życia - szkołę.
Jak widać na załączonej ilustracji, to część (i list) numer dwa, pierwsza mnie nie zainteresowała. Dziejąc się w okolicach Halloween, wpasowuje się w ten klimat, więc questem jest petsitting dla bogini magii i strachów, a przy okazji pilnowanie jej domu. I oczywiście wszystko idzie źle - dom w ruinie, zwierzaki na gigancie - i to przez moją najbardziej znielubioną postać, którą jest Grover. Oczywiście Percy go później pociesza, i fabularnie robi się przydatny, ale typa już nic nie uratuje.
Równie nie do ratunku jest i zwyczaj przedstawiania przez Riordana postaci z kilkoma milleniami na karku jako mentalnie szesnastolatków, tak samo silny mimo dwudziestu lat warsztatu. Hekate, bogini strachów, okazała się nie tyle straszna, co teatralna - i to z niższej półki - oraz frustrująca; to drugie jest zresztą motywem przewodnim wszystkich bóstw, jak to bytów z sodówą we łbach. Horrory to jednak nie podwórko tego pisarza.
Podobnie jak chwytliwe tytuły. Na jednej ręce można policzyć jego dorobek, który nie został nazwany pretensjonalnie. Nawet autorzy polecajek lepiej sobie z tym radzą. A już na pewno lepiej od polskiego dystrybutora, któremu zawdzięczamy nazwę serii - "Przygody na koniec szkoły" - jak coś z czeluści umysłu przepracowanego belfra z podstawówki. Oryginalny Senior Year to ni mniej, ni więcej odpowiednik naszej klasy maturalnej. Percy ma 17 lat, daliby mu brzmieć dojrzalej!
Uniwersum riordanówek w zamyśle ma nie być sprzężone z konkretnymi latami - czyżby inspiracja Kosikiem? - ale koncepcję pogrzebał piątek 31 października. To umiejscawia akcję w 2014, co oznacza, że Percy jest rocznik 1997 (ostatnią klasę Amerykanie zaczynają jako siedemnastolatki), i wszystko wystartowało w 2009. Nieście tę wieść wszem i wobec.
Nagrodę za brak wyczucia oraz niekoniecznie zamierzony komizm otrzymuje kwestia Annabeth (co to za imię) ze strony 30 - "Czemu ktoś nie mógłby się zdrzemnąć obok posągu Ateny [...]?". Taki tekst w ustach dziecka właśnie Ateny, oraz kompendium mitologicznych wypadków, brzmi jak wredota, która nie jest częścią osobowości tej postaci. Mogę podać z głowy dwa przypadki - Atalanta z gachem, Meduza - fatalnych skutków przebywania w obecności posągu. Po przeczytaniu tego fragmentu śmiechłam, i to nie przez pianki (na które właściwie mówi się pufy).
Warto zauważyć, iż warsztat Riordana poprawił się na tyle, że w końcu pamięta, jak wygląda zachowanie nastolatka z ADHD, i czym są problemy z koncentracją. Syn, na którym się wzorował, miał łagodne objawy? Teraz headcanon może tę poprawę tłumaczyć tym, że z wiekiem objawy u Percy'ego się nasiliły. Nadal nie jest to poziom Tilly w technikolorze, ale jak to w neuroatypowości, różnice osobnicze.
Fajnie też, że Riordan pamięta o konsekwencjach, i te za wyspę Kirke w Morzu Potworów co i rusz gryzą Percy'ego w dupę, tu jako cztery wkurwione najady-alchemiczki; jest to, moim zdaniem, najsłabiej poprowadzony wątek książki. (Dla tych, co mogą nie kojarzyć sytuacji - drugi sezon serialu nadal w drodze, postępów ani widu - słówko wyjaśnienia: wyspa Kirke była ściśle bezczłonkową komuną, gdzie samce miały prawo istnieć wyłącznie pod postacią świnek morskich; podczas ucieczki Percy przywrócił ludzką postać nie tylko sobie, ale i reszcie świnek, doprowadzając kurort do ruiny. Jeśli nie pominą tych scen w serialu, omówię to szerzej.)
Kontynuacja kontynuacją, ale przez bingo przechodzi jako osobny byt:
![]() |
[https://rzekaswiadomosci.blogspot.com/2024/12/modziezowkowe-bingo.html] |